..................NPR - Naturalne Planowanie Rodziny................

Karafka

nie pchalabym sie w to raczej.

Nana

uuuu.. ja tez nie... ale wysluchaj prawnika, moze bedzie mial jakis pomysl...

Edwarda

A to jest spółdzielcze własnościowe prawo do lokalu czy lokal z księgą wieczystą?
Zarówno z dokumentów ze spółdzielni, jak i z księgi w. wynika, kto ma prawo do lokalu lub jest jego właścicielem. I przed umową się je sprawdza.

Ale jak cena zaskakująco niska to rzeczywiście może być podejrzane. I niby jak on to chce sprzedać? Bez notariusza może?

strzyga

można coś takiego sprzedać, ale takie rzeczy się jakoś załatwia. mieszkanie, które my sprzedawaliśmy było właśnie z czymś podobnym, z tym, że po prostu to prawo do wieczystego użytkowania zostało przekształcone w jakąś inną 'umowę'. (dla nas to była oczywistość przy sprzedaży mieszkania).
zameldowanie łatwo teraz 'obalić' - rozmawiałam jakiś czas temu z odpowiednią osobą w urzędzie gminy jak ta sprawa była mi bliska.

bakteria

spółdzielcze własnościowe prawo, jest księga wieczysta. sprzedać można, zameldowanie nie jest największym problemem. gorzej z tym użytkowaniem, to jest nieodwołalne prawo (art. 252 i dalej K.c.). czekam na opinię prawnika, generalnie jesteśmy na nie ( Smutny

), chyba że są jakieś bezpieczne sposoby.

konstancja

ja bym się bała, zwłaszcza że nie jestem prawnikiem ani nie mam w rodzinie. Nieraz słyszałam co ludzie przechodzili , miało być pięknie a potem była gehenna
Jak kupować mieszkanie to tylko wolne od takich obciążeń. Różnie bywa.

bakteria

a, ono nie jest w sumie przez to tańsze. po prostu jest do ful remontu, a my mamy gotówkę i stanęło na cenie do przyjęcia. właściciel chyba naprawdę jest uczciwy, ale na tych warunkach - zbyt się boję, różni ludzie jednak. opinii prawnika jeszcze nie mam.

hebanowe noce

Jola, ja bym miała takie obawy:
- skoro ten sparaliżowany ojciec ma prawo do wieczystego użytkowania to może się wam zwalić po kupnie on z rodziną, która się nim zajmuje.
- po jego śmierci ktoś z innej części rodziny może zacząć się ubiegać o to mieszkanie - bo się opiekował dziadkiem i facet, który sprzedał nie miał prawa. Układów rodzinnych nie znacie.

Być może są one irracjonalne, nie znam się na prawie, ale nawet jeśli prawo stałoby po waszej stronie, kosztowałoby was to dużo nerwów. Najlepiej zainwestować w dobrego prawnika.

Co do obalenia zameldowania, jestem zameldowana w swoim "mieszkaniu rodzinnym od urodzenia". Nie mieszkam tam od 10 lat. Teraz przebywa tam zameldowany wujek z żoną. Przez wiele lat płaciłam połowę czynszu za to, żeby mieć adres zameldowania. W końcu zrezygnowałam, bo ja nigdy nie pójdę tam mieszkać ze względów osobistych i wiedziałam to od zawsze, poza tym wujkowie zażyczyli sobie, abym płaciła połowę ich opłat licznikowych. Powiem szczerze, że wujek próbował mnie wymeldować, ale się nie dałam i chociaż przyjeżdżam tam raz na pół roku to nie ma siły, żeby mnie tak po prostu wymeldować. Może ktoś się orientuje, czy można funkcjonować w społeczeństwie bez adresu zameldowania, bo chętnie bym się wymeldowała. Tak więc to wcale nie tak łatwo kogoś wymeldować.

bakteria

hebanowe, obowiązek meldunkowy jest tylko do końca tego roku. ważny w ogóle jest wyłącznie adres zamieszkania. ja jestem zameldowana zupełnie gdzie indziej, tu, gdzie jestem, przebywam bez meldunku. nikogo to nie obchodzi, urząd skarbowy, pracodawca itp. w ogóle na to nie patrzy. moim zdaniem dużo straciłaś, walcząc o meldunek.

strzyga

jak nie byłam zameldowana pracowałam, rozliczałam się i wszystko Wink

tylko czasem dziwnie patrzyli.

konstancja

nareszcie ten socjalistyczny obowiązek meldunkowy odchodzi w niebyt. Jolu, hebanowe mądrze pisze. Wydaje mi się lepiej więcej dołożyć do innego mieszkania czy nie mieć tak idealnej lokalizacji niż przeżywać potem koszmar, bo ludzie są zdolni do wszystkiego a prawo w Polsce wiadomo jak działa.

buba

Jolu, mam nadzieję, że jakoś się poukładają te sprawy mieszkaniowe, bo co do aspektów prawnych to nie chcę się nawet wypowiadać, bo nie mam bladego pojęcia.

bakteria

dobra, drugie podejście. Mieszkanie z panią niby-lokatorką odpuszczamy, choć z bólem serca. Naście mieszkań dalej… znaleźliśmy coś super Kwadratowy

co ciekawe, zupełnie inna opcja niż to, co chcieliśmy. 2 pokoje (szkoda, że nie 3, ale za to duży metraż, można potem próbować wydzielić 3 pokój, na razie chcemy dzielić na sfery przez różne delikatne przegrody typu ażurowa biblioteczka), 56 m, po remoncie (jedynie nieco pozmieniamy, niewielkim kosztem). Za to: miejsce marzenie (praktycznie obok nas teraz, 10 minut), najlepsze dla mnie 4. piętro, super blok, klatka, widokowy balkon itp. No i bezpośrednio, bez agencji.
Właściciele dziś mają umówić notariusza, oby bez niespodzianek już!

Nana

4 piętro, ale chyba z windą, prawda? Wesoly

gratuluję udanych łowów. trochę to trwało, ale w końcu sukces Wesoly

no i że bez pośredników! na moje to oni nie są do niczego potrzebni..

strzyga

no to fajnie