Forum ..................NPR - Naturalne Planowanie Rodziny................ Strona Główna ..................NPR - Naturalne Planowanie Rodziny................
...........czyli seks bez antykoncepcji. Pytania, wątpliwości, stosowanie..........
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

NPR przyczyną rozpadu mojego małżenstwa, niestety
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 9, 10, 11 ... 70, 71, 72  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ..................NPR - Naturalne Planowanie Rodziny................ Strona Główna -> Inne problemy z npr
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
kukułka
za stara na te numery



Dołączył: 19 Gru 2006
Posty: 25854
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 14:43, 14 Gru 2007    Temat postu:

nie chche jej usprawiedliwiac, bo postepowala bezkrytycznie, na slepo sluchajac KK ale przeciez ona byla przekonana, ze robi dobrze, a maz namawia ja do zlego - do antykoncepcji.ona nie znala pojecia dobro malzenstwa, tylko wszytsko odnosila do norm KK
Powrót do góry
Zobacz profil autora
AnnaMaria
za stara na te numery



Dołączył: 01 Lip 2006
Posty: 2684
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 15:01, 14 Gru 2007    Temat postu:

kukułka napisał:
nie chche jej usprawiedliwiac, bo postepowala bezkrytycznie, na slepo sluchajac KK ale przeciez ona byla przekonana, ze robi dobrze, a maz namawia ja do zlego - do antykoncepcji.ona nie znala pojecia dobro malzenstwa, tylko wszytsko odnosila do norm KK


wiara nie zwalnia człowieka z myślenia. Nie trzeba czytać ksiąg, żeby wiedziec chociażby sercem kto jest najważniejszy. Na czyim szczęsciu zależy najbardziej i kogo chcemy widzieć szczęsliwym. Z kim budujemy cegiełka po ciegiełce nasze szczęscie.
A co do przekonania o własciwości postepowania, cóż historia już nieraz pokazała do czego takie postępowanie prowadzi. Dla mnie to żadne usprawiedliwienie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gagusia
za stara na te numery



Dołączył: 04 Lip 2006
Posty: 5159
Przeczytał: 7 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 15:54, 14 Gru 2007    Temat postu:

zgadzam się z tym, co napisały darus i AnnaMaria

dla mnie cała ta historia (prawdziwa, czy nie) jest absolutnie dowodem totalnego braku poznania się przed ślubem, to po pierwsze. ale skoro już "zapomnieli" wgłębić się nawzajem w swoje systemy wartości przed złożeniem przysięgi, to trzeba się było o to mocno postarać później. a wina zawsze leży po obu stronach i tutaj też ją po obu stronach widzę: żona fanatycznie zapatrzona w nauki KK, w dodatku dość wybiórczo, skoro nie uznawała podanych wyżej "furtek" w przypadku 1 małżonka niewierzącego i mąż, który nawet jeżeli nie powtarzał "tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący..." to i tak zobowiązywał się do wierności i uczciwości małżeńskiej - to jak dla mnie nie godzi się ze zdradą.
tak naprawdę, żeby móc się w pełni wypowiedzieć, to trzeba by posłuchać historii z drugiej strony.
ogólnie uważam, że żadnej ze stron nie można tu całkowicie potępić ani usprawiedliwić
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aniąt
za stara na te numery



Dołączył: 29 Wrz 2006
Posty: 5116
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Mazowsze
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 17:09, 14 Gru 2007    Temat postu:

AnnaMaria napisał:

wiara nie zwalnia człowieka z myślenia. Nie trzeba czytać ksiąg, żeby wiedziec chociażby sercem kto jest najważniejszy. Na czyim szczęsciu zależy najbardziej i kogo chcemy widzieć szczęsliwym. Z kim budujemy cegiełka po ciegiełce nasze szczęscie.
.


A co zrobić, gdy serce podpowiada jedno, a sumienie drugie? Niektórzy mają naprawdę wrażliwe sumienia a niektórzy spowiednicy mają tendencję do mieszania z błotem w tej materii.

Boże, daj nam mądrych teologów, którzy uporządkują spojrzenie Kościoła na ten jakże ważny dział ludzkiego życia.

Myślę, że jeśli dany kapłan naprawdę żyje w celibacie, czyli "nigdy nie wolno", trudno mu pewnie zrozumieć, o co chodzi małżonkom, którym kiedyś (za miesiąc, pięć, za rok Confused ~)przecież będzie wolno....

Rayban, współczuję Wam obojgu. Serio.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
juka
za stara na te numery



Dołączył: 16 Cze 2006
Posty: 4578
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 17:36, 14 Gru 2007    Temat postu:

Aniąt napisał:

Myślę, że jeśli dany kapłan naprawdę żyje w celibacie, czyli "nigdy nie wolno", trudno mu pewnie zrozumieć, o co chodzi małżonkom, którym kiedyś (za miesiąc, pięć, za rok Confused ~)przecież będzie wolno....


nie sądzę, że to może byc przyczyną niezrozumienia. jak chirurg nigdy nie miał operacji, to nie rozumie że boli? albo nie wie, jak ci pomóc? zwykle wystarczy wiedza i empatia, większośc ludzi ma taką umiejętnośc.
jeżeli celibatariusz traktuje swoje zobowiązanie jako zakaz i ciężar ("nie wolno"), a nie wybór, to faktycznie może mieć kłopot ze zrozumieniem.
ale to tak na marginesie
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aniąt
za stara na te numery



Dołączył: 29 Wrz 2006
Posty: 5116
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Mazowsze
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 19:20, 14 Gru 2007    Temat postu:

juka napisał:

jak chirurg nigdy nie miał operacji, to nie rozumie że boli? albo nie wie, jak ci pomóc? zwykle wystarczy wiedza i empatia, większośc ludzi ma taką umiejętnośc.


Racja:) Zresztą mój rodzony brat jest księdzem i na pewno ma dar empatii Wesoly No ale nie rozmawiam z nim na te tematy, jakiś mam opór...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
AnnaMaria
za stara na te numery



Dołączył: 01 Lip 2006
Posty: 2684
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 22:07, 14 Gru 2007    Temat postu:

[quote="Aniąt"]
AnnaMaria napisał:

wiara nie zwalnia człowieka z myślenia. Nie trzeba czytać ksiąg, żeby wiedziec chociażby sercem kto jest najważniejszy. Na czyim szczęsciu zależy najbardziej i kogo chcemy widzieć szczęsliwym. Z kim budujemy cegiełka po ciegiełce nasze szczęscie.
.


A co zrobić, gdy serce podpowiada jedno, a sumienie drugie? Niektórzy mają naprawdę wrażliwe sumienia a niektórzy spowiednicy mają tendencję do mieszania z błotem w tej materii.
quote]

jesli faktycznie miałaby tak wrażliwe sumienie to napewno nie wyszłaby za ateistę, lecz za osobę tak samo wierzącą jak ona. Co do spowiedników...to tak jak ze złym kapłanem - nie mówi się, że cały KK taki jest zły( bo np. ma kobiety ), po prostu szuka się lepszego.
ksiądz to nie Bóg...to czlowiek taki sam jak my.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aniąt
za stara na te numery



Dołączył: 29 Wrz 2006
Posty: 5116
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Mazowsze
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 23:05, 14 Gru 2007    Temat postu:

AnnaMaria napisał:


jesli faktycznie miałaby tak wrażliwe sumienie to napewno nie wyszłaby za ateistę, lecz za osobę tak samo wierzącą jak ona. .


Tu się nie zgodzę. Serce nie sługa Wesoly A niektóre wrażliwe jednostki wręcz przepadają (czasami dosłownie, niestety...) za trudnymi przypadkami i jeszcze próbują nawrócić ateistę. Niektórym się to nawet udaje.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rayban
z NPR za pan brat :P



Dołączył: 03 Gru 2007
Posty: 328
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 2:19, 15 Gru 2007    Temat postu:

Witam ponownie na forum,
Zanim wdam się w polemikę z szanownymi rozmówcami /czyniami/ napiszę parę słów o diągu dalszym mojej historii.

Żona ciągle jakby nie przyjmowała do wiadomości, że zadawała mi straszliwe tortury odpychając od siebie. Modliła się codziennie próbując w to wciagnąć dzieci abym "odzyskał" rozum i wrócił. Ale do czego wrócił to już nie było wiadomo. Najprawdopodobniej do Status Quo.
A ja zawziąłem się w swoim zaślepieniu i postanowiłem, że nic z tego.
Nie traktowałem serio, naszego rozstania. Czekałem kiedy ona "pęknie" i wróci do rozmów o spornej stronie naszego współżycia. W międzyczasie odwiedzałem dzieci w domu podczas jej nieobecności, sprzątałem, inwestowałem w chałupę, wyposażenie itp. Unikaliśmy tylko siebie na jej życzenie /przekazały mi dzieci/. Po miesiącu czy dwóch modlitw, które to o dziwo nie przyniosły skutku żona udała się widocznie na jakieś konsultacje, gdyż pojawiło się nowe określenie tatusia / wróg, zły człowiek itp/. Zauważcie, że żadnej pracy nad sobą. Ja przekazywałem, że wolę raczej zostać sam do końca, niż wrócić w to miejsce skąd dość przypadkowo się wyrwałem. I tak trwaliśmy z uporem każde przy swoim.
Ja dodatkowo przeżywałem swoiste deja vu, znalazłem się w maleńkiej kawalerce wraz z moją przyjaciółką i i urządzaliśmy się od zera, narazie bez jakiś szczególnych zobowiązań. Znależliśmy się razem także z tego powodu, że to moja rodzina "zawalczyła" o moje małżeństwo, powodując zwolnienie jej z pracy. A to oczywiście wcale nie polepszyło sytuacji a wrącz przeciwnie, bo czułem się w jakiś sposób odpowiedzialny za to.
Czas mijał, żona zanurzyła się w jakieś wspólnoty katolickie a ja odwróciłem się tyłem od KK obwiniając ich za całą sytuację.
Odkrywałem zalety mojej partnerki, ale czy mi uwierzycie czy nie dopiero po ok 1,5 roku zdecydowałem się, że chciałbym z nią pozostać. Ona też miała dylematy. Wiedziała, że moje małżeństwo raczej jest przegrane, problem był w tym czy ja będę chciał być z nią i czy ona będzie chciała faceta z taką przeszłościa.
Nie będę dalej rozwijał wątku mojego dalszego życia, bo nie ma on związku z NPR. Mamy 5 letnią córkę /kolejne moje deja vu/ i żyjemy jak wspominałem szczęśliwie na "kartę rowerową".
Tuż przed urodzinami córki złożyłem pozew o rozwód. Moja ex nie chciała się zgodzić i prawdopodobnie Sąd rozwodu by nie orzekł /wniosek złożyła osoba winna/. gdyby nieopatrznie na ostatniej sprawie nie palnęła, czegoś o podziale majątku, w tym naszego wspaniałego apartamentu.
Sędzia wściekł się i orzekł rozwód co prawda z mojej winy.
Strony nie odwołały się i tak małżeństwo cywilne zostało unieważnione.
Dlaczego teraz atakuje ona i chce unieważnić ślub kościelny.
Wpadła we własne sidła, katolickiego ortodoksa.
Zamiast walczyć do upadłego o swój związek dopuściła do jego rozpadu i w zasadzie powina do śmierci żyć w samotności, ew. jakiś związek przyjacielski bez wspólnoty "łóżkowej" - kościół tego chyba nie zabrania. Dlaczego chce unieważnienia? Chodzi jej o nowy sakrament małżeństwa, za którym stoi seks!!!!! I dla tego jak twierdziła "atawistycznego" seksu, pani w mocno dojrzałym już wieku, decyduje się na Sąd biskupi, gdzie szanse ma zerowe bez mojej pomocy /muszę udawać idiotę albo łotra/.
Nie poprosiła mnie o pomoc. Łagodne mediacje przeprowadzał jeden z synów.
I stąd mam ten niesmak w ustach. Jakież zawiłe życie prowadzą te ortodoksy. Najpierw zgodnie z doktryną kasują swoje małżeństwo, a potem naciagaja tą doktrynę jak gumę aby ponownie żyć w zgodzie z sumieniem. Patrzcie jak to sumienie ortodoksa daje się naciągać jak wysokiej klasy prezerwatywa.
Jeszcze raz powtarzam, że nie czuję się bez winy. Przeżyłem straszliwe męki i tortury trawiony żądzami, odchodziłem od zmysłów i zdrowia.
Moja akcja na koniec jest godna potępienia, to prawda, ale był to akt rozpaczy i buntu. Te moje nieudane małżeństwo ciągle zaprząta mi myśli, przychodzi nieproszone we śnie i na jawie. To nie tak łatwo przekreślić taki kawał czasu i solidny związek za wyjątkiem.... tego co już wiecie.

Nie miałem zamiaru, od razu wchodzić w jakiś nowy związek- bądzmy poważni /3 dzieci, 17 letni staż małżeński, wspólny dorobek, liczna i mocno zintegrowana rodzina, znajomi/. Nie, to nie mieściło mi się w głowie. To był atak zdesperowanego, męża który rozbił się o pancerz doktryny i obojętności. Na szczęście czas leczy rany i dziś wszystko się jakoś częściowo pogoiło. Tylko ta jej nowa inicjatytwa, na nowo obudziła we mnie te emocje. I dlatego poszukiwałem odpowiedzi, w mądrych analizach p. Sporniaka i na Waszym forum. I dużo ich otrzymałem, za co dziękuję. No i może ktoś z Was także coś zatrzyma dla siebie w mojej dość przygnębiajacej opowieści.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
strzyga
Moderator



Dołączył: 11 Maj 2007
Posty: 19920
Przeczytał: 3 tematy

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wawa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 12:02, 15 Gru 2007    Temat postu:

Popieram raczej Pinkiego, choć sama pewnie nigdy tak ostro bym tego nie napisała.
Po prostu nie było między Wami porozumienia. "Głębia przyzywa głębię", a płytkość - płytkość - jak to pewien ksiądz powiedział. Żadne rzucanie kalumni na swoją żonę Ci już nie pomoże. Wiem, że jest Ci ciężko, ale zdecydowałeś i po co do tego wracasz i innym mieszasz?

Cytat:
Unikaliśmy tylko siebie na jej życzenie /

A nie pomyślałeś, że ma Cię po prostu dość i nie może znieść Twojej obecnopści? Po 17 latach zawiodłeś ją, włożyłeś jej nóż w serce. Nie widzisz tego? ech... nic nowego. widzisz tylko siebie i swoje nieszczęście. W Twojej opowieści liczy się przecież tylko one. Uważasz, że ona nie cierpiała? Związałeś się z praktykującą katoliczką i zacząłęś od niej wymagać, by dla Ciebie zrobiła coś wbrew swojemu Bogu! Ale to się przecież nie liczy, bo Ty w Niego nie wierzysz, tak? Znów liczysz się tylko ty.
Cytat:
Dlaczego teraz atakuje ona i chce unieważnić ślub kościelny.
Pewnie - Nacisknąć komuś na odcisk i dziwić się, ke ktoś krzyczy - szczyt wszystkiego.

Wiesz, przedstawię CI pewną historię:
Moją mamę też byś pewnie nazwał ortodoksem, bo po 14 latach mieszkania z facetem, powiedziała mu, że ma się wyprowadzić, bo ma ślub kościelny z kim innym (nawróciła się). A przecież mieszkać mogli dalej - istniała tzw. "furtka" - nie byłam pełnoletnia, więc mogli mieszkać razem "dla dobra dziecka". Ten człowiek mimo 'takiego strasznego potraktowania' jak byś to pewnie nazwał nie związał się już z nikim. Pozostał za to przy kontaktach koleżeńskich. Płaci alimenty, chociaż nie musi - nie jest moim ojcem. Co więcej moja matka w przypływie złości co jakiś czas wyzywa go od diabłów wcielonych, zabrania kontkatów z nami i tym podobne.
I jak wygląda ta historia? biedny pokrzywdzony facet przez kobietę, która ślepo wierzy KK, nie korzysta z furtek, zachowuje się jak nie przystało wierzącej i praktykującej katoliczce.
Zapewniam, że tylko z opisu, bo w rzeczywistościo wygląda to zupełnie inaczej i przytoczone fakty nie oddają nic z prawdy.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
juka
za stara na te numery



Dołączył: 16 Cze 2006
Posty: 4578
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 12:47, 15 Gru 2007    Temat postu:

strzyga napisał:

Po prostu nie było między Wami porozumienia. "Głębia przyzywa głębię", a płytkość - płytkość - jak to pewien ksiądz powiedział.


wczoraj mój szef psychiatra tak skomentował pewną (byłą już) parę małżeńską - patologia ciągnie do patologii (dobrze że go powstrzymałam przed umieszczeniem tego poetycznego stwierdzenia w opinii do sądu Laughing )
Powrót do góry
Zobacz profil autora
strzyga
Moderator



Dołączył: 11 Maj 2007
Posty: 19920
Przeczytał: 3 tematy

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wawa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 12:50, 15 Gru 2007    Temat postu:

Ok!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
eM
pierwszy wykres



Dołączył: 23 Wrz 2007
Posty: 28
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 16:11, 15 Gru 2007    Temat postu:

Brakło mi cierpliwości, przy przejrzeć cały wątek. Dla mnie w tej historii nie ma nic podejrzanego. Nawet jeśli została z jakiś powodów zmyślona, jestem przekonana, że miały miejsce setki podobnych.

Jedna rzecz mi sie w tym wszytskim bardzo nie podoba - NPR ma czemuś służyć, i bynjamniej nie jest to ograniczanie swobody małżonków. NPR jak i sama istota małżeństwa wiąże się z jedną fundamentalną kwestią, o której mam wrażenie bardzo często się (również na tym forum) zapomina : otwartość na życie. Jeżeli ktoś, tak jak miało to miejsce w tym przypadku, panicznie boi się poczęcia, to ja nie wiem dlaczego w ogóle brał ślub kościelny. NPR + otwartość na życie = całkiem dużo seksu (jak to pisał pinky); NPR + odkładanie = mało seksu, ale relacja może być zdrowa, zreszta kiedyś będzie lepiej; NPR + brak otwartości na życie = panika i zero lub niewiele seksu, więc jest to pomysł z lekka poroniony. Przy okazji, jeśli ktoś prawie nie współżyjąc zaliczył 2 wpadki, to raczej powienien sie doedukować, bo NPR wbrew pozorom jest porównywalnie skuteczny co antykoncepcja.
Problem nie leży w metodzie tylko w mentalności, w tym przypadku bardziej żony niż męża.

Pewnie zaraz zostanę odsądzona od czci i wiary, ale gdybym miała do wyboru użyć gumek, albo doprowadzić do kryzysu nie zastanawiałabym się 5 min. (oczywiscie gdyby nie było innego rozsądnego i akceptowanego przez oboje rozwiązania). Póki co jest dobrze tak jak jest i niech tak zostanie. Ale wydaje mi się, że dla Katolika nie ma większej osobistej tragedii niż rozwód, bo po nim to albo z dala od Boga albo samotnie do końca życia, a bez możliwości sprawdzenia o co w tym wszystkim chodzi przed ślubem, potem może być bardzo różnie. W takim przypadku to chyba jednak antykoncepcja jest "mniejszym złem".


Ostatnio zmieniony przez eM dnia Sob 16:27, 15 Gru 2007, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Frejda
za stara na te numery



Dołączył: 18 Cze 2006
Posty: 2800
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 17:18, 15 Gru 2007    Temat postu:

eM napisał:
NPR + otwartość na życie = całkiem dużo seksu (jak to pisał pinky); NPR + odkładanie = mało seksu

A to dziwne, bo u nas NPR+odkładanie= całkiem dużo seksu Wesoly
eM- oczywiście zgadzam się z Tobą, my jesteśmy niestandardową parą.
eM napisał:

Przy okazji, jeśli ktoś prawie nie współżyjąc zaliczył 2 wpadki, to raczej powienien sie doedukować, bo NPR wbrew pozorom jest porównywalnie skuteczny co antykoncepcja.

zgadzam się z tym, jak to możliwe, że tak rzadkie współżycia akurat okazały sie owocne. Rayban, byłeś pewien, że kochasz się w I bądź III fazie czy zostawiłeś określanie dni niepłodnych żonie?
Tym bardziej, że nasz autor pisał, że wtedy jego plemniki musiałyby przetrwać 2 tygodnie.... Nie mogę tego pojąć, chyba faktycznie Wasza wiedza na temat metody była zbyt niska...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
darus
nauczyciel NPR



Dołączył: 27 Wrz 2007
Posty: 552
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: slask

PostWysłany: Sob 17:46, 15 Gru 2007    Temat postu:

cytat eM:
"NPR + otwartość na życie = całkiem dużo seksu (jak to pisał pinky); NPR + odkładanie = mało seksu, ale relacja może być zdrowa, zreszta kiedyś będzie lepiej;"

kochane eM i Frejda...NPR i otwartość na życie może oznaczać całkiem mało seksu!!! bardzo, bardzo chciałabym porozmawiać za kilka lat, jak będziecie miały dwójkę dzieci (już nie mówię trójkę)... Wesoly Wesoly

a co do stosowanej przez Raybana metody, to zgadzam się z Wami, że było w tym za mało wiedzy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ..................NPR - Naturalne Planowanie Rodziny................ Strona Główna -> Inne problemy z npr
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 9, 10, 11 ... 70, 71, 72  Następny
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 9, 10, 11 ... 70, 71, 72  Następny
Strona 10 z 72

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001 - 2005 phpBB Group
Theme ACID v. 2.0.20 par HEDONISM
Regulamin