Forum ..................NPR - Naturalne Planowanie Rodziny................ Strona Główna ..................NPR - Naturalne Planowanie Rodziny................
...........czyli seks bez antykoncepcji. Pytania, wątpliwości, stosowanie..........
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Czy NPR daje szczęście?
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Następny
 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum ..................NPR - Naturalne Planowanie Rodziny................ Strona Główna -> Inne problemy z npr
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Dona
za stara na te numery



Dołączył: 19 Cze 2006
Posty: 12399
Przeczytał: 5 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Wto 11:11, 11 Lip 2006    Temat postu:

no to temat sie ciekawie rozwinal....

powiem tak..
Dosyc popularne sa teraz te slowa...
dla mnie "dojrzewanie", dązenie do świetości" itd itp.
bynajmniej nie oznacza tego co wiekszosc z was praktykuje, czyli.. przyjmuję wiare katolicką tylko w tych punkach które rozumiem i do których wypełniania dojrzałe/łam, a reszte, ze tak powiem"pomijam"..

Cos tu jest chyba nie tak....

Co innego gdy NIE WIEM co do konca jest grzechem, grzesze nieswiadomie.. itd, i nie spowiadam sie z tego, bo grzechy popelnianie nieswiadmie i niedobrowolnie grzechami nie sa

Ale skoro juz moja wiedza o pewnych dziedzinach zycia, tu mówimy o zyciu seksualnym, jest juz na takim poziomie, ze wyraznie wiem, co Kosciol uznaje za grzech, a co nie... to nie moge pozostac wobec tego nadal obojetną...

jesli nie "dojrzałam" do tego, aby zrozumiec ze to grzech .. , to nie przyjmuje całej nauki Koscioła!
A nie wybiórczo stosuje sie do pewnych przykazan i nauk, a niewygodne dla mnie, czy niezrozumiałe, sobie pomijam.
.
Nie chodze do spowiedzi,
dla mnie taka spowiedz nie bylaby wazna, co z tego za ja
nie dojrzałam do tego aby uznac orgazm poza stosunkiem za grzech....
nie dojrzalam, ale skoro jest to grzech, to spowiadam sie z tego...

Jak dla mnie spowiadanie sie z tego , co dla mnie jest wygodne, to nieszczera spowiedz

Betsabe ma racje....
ksiadz ma prawo odmówic rozgrzeszenia osobie, która, powiedzmy, nie dojrzała" do tego aby.. np zakonczyc zycie w konkubinacie, stosowanie antykoncepcji.. itd.

jesli dojrzeje, zrozumie ze to zlo, zechce zerwac z grzechem, to wowczas prosze bardzo... Pan Bog czeka na taka osobe, wówczas mozna sie jednac z Bogiem w sakramencie pokuty..
Ale do tego czasu niech nie udaje, ze jest katolikiem..i nie wierzy , "na pół gwizdka",

Takie "dojrzewanie" jak co niektórzy tu opisuja.. "tyle i tyle juz Ci Boze dałam, no a z tym jeszcze poczekamy, moze kiedys, narazie musi ci tyle wystarczyc, bo mimo ze twój Kosciół mówi ze to grzech to ja tego nie uznaje, jeszcze nie dojrzałam...." i niby jest wszystko ok?
moge przystepowac do Komuni.. itd..bo nie dojrzalam do tego zeby grzech uznac za grzech...

Moze zabrzmi to wszystko co napisalam, jak jakies kazanie... oj nie o to mi chodziło, takie moje przemyslenia, uwierzcie mi ze tocze taka walke wewnętrzna, z wieloma rzeczami trudno mi sie pogodzic, sama sobie z pewnoscia nie poradze....
i podobnie jak abebę, troche irytuje mnie to, ze ktosmoze się nazwac katolikiem, calkowicie (badz w pewnych punktach) odrzucajac katolickie nauczanie o zyciu seksualnym

A moje spowiedzi.. chyba tylko Bóg jeden wie ile kosztowalo taka niesmiała i skryta osobe jak ja nerwów, strachu , bólu brzucha, stresu - rozmowy z księdzem o tak intymnej sferze zycia.., o której tylko z mezem jestem w stanie rozmawiac...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Betsabe
pierwszy wykres



Dołączył: 05 Lip 2006
Posty: 44
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 11:21, 11 Lip 2006    Temat postu:

Dona, to dobrze, ze mogalas o tym porozmawiac z ksiedzem w czasie spowiedzi..

ja wlasnie mam zal, ze ksieza nie chca drazyc tematu i wcale nie uwazam, ze jestem szczesciara jak uznala Mag dre

tez tocze wewnetrzna walke,

odkad zaczelam zycie seksualne ( a bylo to przed slubem, a moj pierwszy mezczyzna nie byl moim mezem) ciagle mam wyrzuty sumienia

bo wpierw byl seks przed slubem i nieodlaczne gumki
potem juz byl slub, ale wciaz gumki, bralam tez przez krotki czas pigulki

teraz jak postanowilam w koncu zyc zgodnie z KK i z NPR, nie mam wsparcia ze strony meza i w sumie nie uzywamy gumek, za to dalej grzeszymy

i gdybym nie byla katoliczka, to wcale bym sie nie przejmowala, bo czym Idea

przeciez seks oralny tez jest fajny, ewentualnie w I fazie dla spokoju gumki, a III faza w koncu nadejdzie

no ale jestem katoliczka i wiem, ze tak nie powinnam zyc

i chyba nawet rozumiem to Uwaga
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dona
za stara na te numery



Dołączył: 19 Cze 2006
Posty: 12399
Przeczytał: 5 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Wto 12:37, 11 Lip 2006    Temat postu:

takie sobie.. co ciekawsze fragmenty z .."szansy"
[link widoczny dla zalogowanych]

W wyniku zbyt częstego doprowadzania się do orgazmu poza stosunkiem seksualnym pojawia się u małżonków, w jakiejś perspektywie czasu, coraz większa niemożność panowania nad własnymi popędami, zanika zdolność do samokontroli8. Mężczyźni widzą, że stają się coraz słabsi, niezdolni do panowania nad sobą. Gdy mężczyzna nie umie sobie poradzić z napięciem seksualnym może szukać bliskości żony w sposób zbyt natarczywy, bez kultury i delikatności, bez troski o zaspokojnie jej potrzeb. W jej odbiorze będzie dążył nie do spotkania z nią, ale tylko do wyładowania seksualnego przy jej pomocy. Wtedy kobieta może bardzo boleśnie odczuć fałszywą nutę używania jej przez męża. Czuje się samotna, niekochana i nieszczęśliwa. Świadomość nieopanowania męża może wzmagać w niej lęk przed mimowolnym zapłodnieniem. Lęk ten pozbawia ją chęci nie tylko pieszczot, ale jakiejkolwiek bliskości cielesnej ze strony męża. Czułość, bliskość, intymność zamiast radości będą dla niej zznaczać zawsze tylko jedno – męski pretekst, aby jak najszybciej rozpocząć współżycie seksualne. W tej sytuacji musi wyrzec się bezpiecznej bliskości, której bardzo pragnie. Ma poczucie wykorzystania i uprzedmiotowienia i to pod pretekstem miłości małżeńskiej. Idąc w tym kierunku można nie zauważyć regresji seksualności cofania się relacji miłosnej, jej zaniku na korzyść płytkiego zaspokojenia seksualnego. Kontakt między małżonkami biologizuje się, traci głębię (nie tylko w przenośni) i zatrzymuje się na powierzchni ich ciał. Małżonkowie, pomimo że fizycznie zostali zaspokojeni pozostają wobec siebie samotni, może nawet obojętni wobec siebie, skoncentrowani na sobie, i tym samym oddaleni od siebie9. Takie zachowania nie przyczyniają się do pogłębienia i uduchowienia miłości małżeńskiej, umacniają egoizm małżonków, a zarazem osłabiają więź między nimi. Nie są satysfakcjonujące10. Kobiety na ogół szybciej wyczuwają ten problem.

[...]
Wrażliwość Kościoła, która głosi, że małżonkowie powinni intensywnie się rozbudzać tylko wtedy, gdy planują zakończyć takie pieszczoty pełnym aktem małżeńskim można porównać do delikatnego kompasu, który pokazuje właściwy kurs, w kierunku cel, który znajduje się za horyzontem. Warto go obrać, mając świadomość, że ludzka namiętność (eros) będzie bardzo utrudniać drogę w wyznaczonym kierunku. Warto się starać tak żyć, ale też i pamiętać, że tylko nielicznym małżeństwom udaje się szybko uporządkować sferę seksualną i tym samym szybko osiągnąć odległy cel. Wrażliwość Kościoła nie bez powodu zwraca uwagę, że podejmowanie intensywnych, rozbudzających pieszczot bez zamiaru pełnego współżycia seksualnego często wprowadza pewien nieład moralny w życie małżonków. Dlatego małżonkowie powinni intensywnie się rozbudzać tylko wtedy, gdy planują zakończyć takie pieszczoty pełnym aktem małżeńskim. Warto się starać tak żyć, ale też i pamiętać, że tylko nielicznym małżeństwom udaje się szybko uporządkować sferę seksualną. Większość ludzi potrzebuje czasu, pracy nad sobą i Bożej łaski, aby osiągnąć dojrzałość w tej ważnej dziedzinie życia. Nie wszystkie zachowania seksualne są związane ze świadomymi i dobrowolnymi wyborami. Wielu ludzi przeżywa swoisty przymus wyładowania napięcia seksualnego, od którego nie umieją się uwolnić. Nie są w stanie wytrwać w decyzji zaprzestania czynów, które sami uznają za złe.

Wspominając o możliwości nadużyć nie można zapominać, że poszukiwanie bliskości cielesnej nie zawsze wypływa z chęci użycia drugiej osoby dla własnej satysfakcji seksualnej. Delikatni, czuli względem siebie małżonkowie pieszcząc się w okresie płodnym przeżywają miłość, bliskość, wdzięczność, podarowanie sobie intymnych chwil. Mają przy tym uczucie bliskości duchowej. Co jakiś czas może się tak zdarzyć, że w wyniku swojej słabości nadmiernie się rozbudzą, doprowadzając się do orgazmu. W takich przejawach bliskości fizycznej nie można dopatrywać się zaraz grzechu. Obraźliwe jest nazywanie takich sytuacji „wspólnym onanizowaniem się” lub jeszcze bardziej dobitnie „masturbacją we dwoje”. Poprzez takie słowa degraduje się bardzo bogactwo psychicznej i duchowej więzi małżeńskiej. Relację między małżonkami opisana jest jednowymiarowym językiem, który pozbawia ją siły przywiązania, szczerości uczucia, wzajemnej troski, a słabość małżonków w trudnej sztuce wychowania swojej seksualności interpretuje się jedynie jako wyrachowane świadczenie sobie usług seksualnych.

[...]

Potrzeba pieszczot i reakcja na nie, sposób odbierania bodźców seksualnych, jest sprawą bardzo zindywidualizowaną. Nie da się powiedzieć konkretnie, jakich pieszczot mają małżonkowie unikać, a jakie mogą podjąć. Nie można stworzyć „katalogu pieszczot dozwolonych”13. Można natomiast badać swoje sumienie i rozmawiać ze sobą o swoich odczuciach. Istotne jest, aby to sami małżonkowie we wzajemnym dialogu odkryli własną linię napięcia między takimi formami bliskości, które będą wspierały ich miłość, ale ich nie będą za bardzo rozbudzały i takim sposobem oddalenia, który pomoże im wytrwać bez rozbudzenia, ale nie zabije czułości i poczucia emocjonalnej i cielesnej bliskości. Miłość małżeńska może się spokojnie rozwijać, gdy małżonkowie będą wiedzeli, że wszystkie myśli o wspólnym życiu małżeńskim, pragnienia przeżyć seksualnych, wyobrażenia życia seksualnego małżeńskiego świadomie przez nich wywoływane i podtrzymywane przez wzajemne zaloty i czułość nie są grzechem. Nie są także grzechem wzajemne pieszczoty, nawet bardzo podniecające, dające dużą przyjemność seksualną, gdy celem ich podejmowania nie jest osiągnięcie orgazmu, ale żywe pragnienie bliskości i potrzeba wyrażenia sobie uczuć. Gdyby przypadkowo nastąpił orgazm niezamierzony, czego nigdy nie można wykluczyć, także i wtedy małżonkowie nie popełniają grzechu. Nie popełniają także grzechu, gdy w wyniku walki duchowej mocują się z pokusą przekroczenia wyznaczonych granic. Czas pokus, to czas, w którym próbuje się pójść za daleko, cofa się i znów próbuje się zaspokoić zmysły. Z jednej strony pragnie się kochanej osoby, z drugiej ma się wewnętrzne poczucie, że nazywa się miłością instrumentalne podejście do ciała drugiej osoby. Takie sytuacje są nieuniknione w małżeństwie. Tylko ciągłe i systematyczne przekraczanie granic, mające znamiona wybory opcji życiowej – regularnego doprowadzania się do orgazmu poza stosunkiem seksualnym klasyfikuje się jako grzech. Okresowe, co jakiś czas nadmierne rozbudzenia są powszechnymi problemami małżonków i jako takich nie należy w żaden sposób dramatyzować. Tego typu trudności przeżywają nawet najbardziej religijne małżeństwa.

Takie ujęcie daje małżonkom stosującym NPR poczucie moralnego bezpieczeństwa i sprawia, że miłość małżeńska, w najtrudniejszym dla wstrzemieźliwości okresie płodnym, może się twórczo rozwijać bez stałego poczucia bezpośredniego zagrożenia grzechem. Podejście takie oznacza, że wyżej omówiane, powszechne trudności małżonków katolickich, nie są takiej rangi, aby wymagały każdorazowego wyznania ich w konfesjonale. Jeżeli małżonkowie próbują wyznaczane przez siebie granice utrzymać, a im to nie zawsze wychodzi, lepiej, aby regularnie przyjmowali Komunię świętą w intencji otrzymania daru jeszcze czystszej miłości niż w poczuciu narastającej winy i kolejnej przegranej udawali się do konfesjonału. Nawet w świeckim prawie rzymskim jest zasada, że wątpliwości rostrzyga się na korzyść oskarżonego. Gdy małżonkowie nie mają pewności, co do intencji, jakie przeświecały wzajemnej bliskości niech badają swoje sumienie i rozmawiają ze sobą, aż z czasem zdobęda doświadczenie w trudnej sztuce rozeznawania dobra i zła.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Frejda
za stara na te numery



Dołączył: 18 Cze 2006
Posty: 2800
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 12:37, 11 Lip 2006    Temat postu:

Dona, brawo za tego posta!
Zgadzam się z Tobą!
I całkowicie rozumiem abebę.
Moje zdanie jest takie, że nie powinniśmy uciekac od odpowiedzialności, jeżeli wiemy, że postępujemy wbrew nauce KK.
Jeżeli zdarzą sie upadki, dobrze. Wszyscy jesteśmy grzeszni. Ale po to jest sakramnet pokuty i pojednania.
Frejda
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Frejda
za stara na te numery



Dołączył: 18 Cze 2006
Posty: 2800
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 12:38, 11 Lip 2006    Temat postu:

Oczywiście chodziło mi o ten z 12.11.
Ale za ten także bardzo dziękuję Wesoly

frejda[/list]
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dona
za stara na te numery



Dołączył: 19 Cze 2006
Posty: 12399
Przeczytał: 5 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Wto 12:44, 11 Lip 2006    Temat postu:

a mi jest dlatego źle....

Radykalny dystans – smutne oblicze wstrzemięźliwości

Zdarza się czasami, że małżonkowie nie chcą w ogóle współżycia seksualnego albo przesadnie je ograniczają, nie tylko z powodu lęku przed poczęciem dziecka, ale w wyniku spirali problemów we wzajemnej komunikacji, nawarstwionych i zadawnionych urazów. Życie we dwoje staje się wtedy puste i smutne, naznaczone cierpieniem, zamiast radością. Zachowania paraliżujące miłość, choć wypływają z urazów lub lęków, znajdują pozorne wsparcie w zasadach moralnych, które małżonkowie katoliccy chcą zachowywać. Może nawet być tak, że głównym powodem podawanym współmałżonkowi, uzasadniającym oziębłość, radykalne oddalenie od siebie, a nawet wyraźne odrzucenie, stają się wymagania nauki Kościoła. W takich przypadkach manipulacja moralnością katolicką, traktowanie jej jako parawan skrywający rzeczywiste motywacje, jest szczególnie szkodliwa. Małżonkowie przekonują siebie wzajemnie, że lepiej, ze względu na Boga zrezygnować, radykalnie i jednoznacznie, z intymności, z wszelkiego rodzaju gestów, pieszczot, nawet i z czułości. Czułość przecież też bardzo łatwo może przerodzić się w zmysłowe pragnienie, trudne do opanowania. Wtedy jako jedynie moralny, zgodny z wolą Bożą, sposób życia widzi się unikanie siebie wzajemnie, spanie osobno, zasłanianie przed sobą swojej nagości, zrezygnowanie z pocałunków.

Wytworzony dystans oznacza oziębłość, oddalenie emocjonalne, życie w odosobnieniu. Siła do wytrwania we wstrzemięźliwości płynie nie z miłości, nie ze zgody na czekanie na upragnione współżycie seksualne, ale z niechęci do drugiej osoby, lęku przed pobudzeniem, współżyciem i poczęciem dziecka. Czym większy lęk tym większy dystans. Im większe ryzyko pobudzającej bliskości tym większa surowość moralna. Sens i wartość okresu wstrzemięźliwości zostaje wypaczona i sprowadzona przede wszystkim do wysiłku unikania siebie. Bycie z sobą oznacza uciekanie przed intensywnością wysyłanych i odbieranych bodźców seksualnych. Konsekwencją takiego podejścia są potem trudności uzyskania satysfakcji w czasie współżycia seksualnego, w okresie niepłodnym. Nie można bowiem nagle przejść z zagrożenia w ufność, ze sztywności w spontaniczność, z zamknięcia w otwartość.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gagusia
za stara na te numery



Dołączył: 04 Lip 2006
Posty: 5159
Przeczytał: 5 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 15:18, 11 Lip 2006    Temat postu:

Dona napisał:
takie sobie.. co ciekawsze fragmenty z .."szansy"
[link widoczny dla zalogowanych]

W wyniku zbyt częstego doprowadzania się do orgazmu poza stosunkiem seksualnym pojawia się u małżonków, w jakiejś perspektywie czasu, coraz większa niemożność panowania nad własnymi popędami, zanika zdolność do samokontroli8. Mężczyźni widzą, że stają się coraz słabsi, niezdolni do panowania nad sobą. Gdy mężczyzna nie umie sobie poradzić z napięciem seksualnym może szukać bliskości żony w sposób zbyt natarczywy, bez kultury i delikatności, bez troski o zaspokojnie jej potrzeb. W jej odbiorze będzie dążył nie do spotkania z nią, ale tylko do wyładowania seksualnego przy jej pomocy. Wtedy kobieta może bardzo boleśnie odczuć fałszywą nutę używania jej przez męża. Czuje się samotna, niekochana i nieszczęśliwa. Świadomość nieopanowania męża może wzmagać w niej lęk przed mimowolnym zapłodnieniem. Lęk ten pozbawia ją chęci nie tylko pieszczot, ale jakiejkolwiek bliskości cielesnej ze strony męża. Czułość, bliskość, intymność zamiast radości będą dla niej zznaczać zawsze tylko jedno – męski pretekst, aby jak najszybciej rozpocząć współżycie seksualne. W tej sytuacji musi wyrzec się bezpiecznej bliskości, której bardzo pragnie. Ma poczucie wykorzystania i uprzedmiotowienia i to pod pretekstem miłości małżeńskiej. Idąc w tym kierunku można nie zauważyć regresji seksualności cofania się relacji miłosnej, jej zaniku na korzyść płytkiego zaspokojenia seksualnego. Kontakt między małżonkami biologizuje się, traci głębię (nie tylko w przenośni) i zatrzymuje się na powierzchni ich ciał. Małżonkowie, pomimo że fizycznie zostali zaspokojeni pozostają wobec siebie samotni, może nawet obojętni wobec siebie, skoncentrowani na sobie, i tym samym oddaleni od siebie9. Takie zachowania nie przyczyniają się do pogłębienia i uduchowienia miłości małżeńskiej, umacniają egoizm małżonków, a zarazem osłabiają więź między nimi. Nie są satysfakcjonujące10. Kobiety na ogół szybciej wyczuwają ten problem.


ciekawi mnie bardzo, czy ktoś to pisał z praktyki własnej czy tylko z teorii. bo dla mnie to jakaś wielka abstrakcja, mówię z praktyki. jeżeli małżeństwo się kocha i szanuje to gdzie tu mowa o wykorzystaniu!!??? a czy nie jest wykorzystaniem kobiety uprawianie seksu tylko w fazie III, w której wiele kobiet nie ma w ogóle na seks ochoty? niektóre nawet twierdzą, że taki seks jest dla nich przykry. to co, jej "za karę", że chce mieć np. tylko 2 dzieci, należy się przyjemność seksualna przez 2 cykle w życiu? litości!!!
swoją drogą powiem Wam, że nie wiem, czy wokół z któregoś przykazania jest tak rozbudowana ta nauka Kościoła. może szkoda, że inne są nieco zaniedbane. ja np. mam dużo większy problem moralny z tym, że straciłam szacunek do własnego ojca niż z tym, że uprawiam z mężem seks oralny. albo czy plotkowanie o znajomych (powszechne chyba wśród kobiet) to już grzech, czy jeszcze nie. ciekawe, że nie trąbi się o tym, że palący papierosy permanentnie grzeszą przeciw V przykazaniu, bo popełniają stopniowe samobójstwo. itd, itp. przykładów można by mnożyć. a wszyscy w kółko o tym seksie!
i nie martw się abeba, w ostatecznym rozrachunku to pewnie ty będziesz siedzieć w niebie i patrzeć jak ja się męczę w czyśćcu przez parę milionów lat. a podobno ktoś mądry kiedyś powiedział, że naszą największa karą na Sądzie Ostatecznym będzie to, że zrozumiemy nasze grzechy i to dlaczego one były grzechami.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Frejda
za stara na te numery



Dołączył: 18 Cze 2006
Posty: 2800
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 15:59, 11 Lip 2006    Temat postu:

Dona, zgadza się z Tobą całkowicie.
Radykalizm Kościoła też wywołuje we mnie bunt.
Wiele razy dyskutowalłam o tym z narzeczonym, ojcem, koleżankami.
Ostatecznie doszłam do wniosku, że tylko mądry spowiednik, który będzie nas znał może sprawić, że będzie dobrze.
Marzę o spotkaniu mądrego kapłana, który zechce poprowadzić nasze małżeństwo do świętości.
Też, podobnie jak abeba, nie mogłabym przystępować do komunii, wiedąc, że świadomie grzeszę.

Frejda
Powrót do góry
Zobacz profil autora
espree
za stara na te numery



Dołączył: 17 Cze 2006
Posty: 10140
Przeczytał: 3 tematy

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 16:33, 11 Lip 2006    Temat postu:

Zgadzam się z Gagusią.

Kobiety stosując się dokładnie do nauki KK też mogą czuć się wykorzystywane, bo:

1) seks w 3 fazie jest dla kobiety najmniej aktrakcyjny, może być na zasadzie "trzeba teraz, bo potem znów długo nie będzie można"
2) to kobiety są bardziej czułe na dotyk, to u nich brak seksu oralnego może spowodować poczucie, że są tylko przedmiotem, na którym mąż może w szybki i prosty sposób ("sperma w pochwie") rozładować swoje napięcie.

Co jest większym grzechem: płytki emocjonalnie stosunek (bo muszę, bo mąż czekał tyle na 3 fazę), ale zgodny z KK, czy uniesienia miłosne, które łączą małżeństwo, ale przekraczają granice wyznaczone przez KK..??
Powrót do góry
Zobacz profil autora
yonkaa
pierwszy wykres



Dołączył: 27 Cze 2006
Posty: 49
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Poznań

PostWysłany: Wto 17:14, 11 Lip 2006    Temat postu:

Dona napisał:
takie sobie.. co ciekawsze fragmenty z .."szansy"
[link widoczny dla zalogowanych]

W wyniku zbyt częstego doprowadzania się do orgazmu poza stosunkiem seksualnym pojawia się u małżonków, w jakiejś perspektywie czasu, coraz większa niemożność panowania nad własnymi popędami, zanika zdolność do samokontroli8. Mężczyźni widzą, że stają się coraz słabsi, niezdolni do panowania nad sobą. Gdy mężczyzna nie umie sobie poradzić z napięciem seksualnym może szukać bliskości żony w sposób zbyt natarczywy, bez kultury i delikatności, bez troski o zaspokojnie jej potrzeb. W jej odbiorze będzie dążył nie do spotkania z nią, ale tylko do wyładowania seksualnego przy jej pomocy. Wtedy kobieta może bardzo boleśnie odczuć fałszywą nutę używania jej przez męża. Czuje się samotna, niekochana i nieszczęśliwa. Świadomość nieopanowania męża może wzmagać w niej lęk przed mimowolnym zapłodnieniem. Lęk ten pozbawia ją chęci nie tylko pieszczot, ale jakiejkolwiek bliskości cielesnej ze strony męża. Czułość, bliskość, intymność zamiast radości będą dla niej zznaczać zawsze tylko jedno ? męski pretekst, aby jak najszybciej rozpocząć współżycie seksualne. W tej sytuacji musi wyrzec się bezpiecznej bliskości, której bardzo pragnie. Ma poczucie wykorzystania i uprzedmiotowienia i to pod pretekstem miłości małżeńskiej. Idąc w tym kierunku można nie zauważyć regresji seksualności cofania się relacji miłosnej, jej zaniku na korzyść płytkiego zaspokojenia seksualnego. Kontakt między małżonkami biologizuje się, traci głębię (nie tylko w przenośni) i zatrzymuje się na powierzchni ich ciał. Małżonkowie, pomimo że fizycznie zostali zaspokojeni pozostają wobec siebie samotni, może nawet obojętni wobec siebie, skoncentrowani na sobie, i tym samym oddaleni od siebie9. Takie zachowania nie przyczyniają się do pogłębienia i uduchowienia miłości małżeńskiej, umacniają egoizm małżonków, a zarazem osłabiają więź między nimi. Nie są satysfakcjonujące10. Kobiety na ogół szybciej wyczuwają ten problem.


Ten fragment odbieram właśnie jako wmawianie mi przez KK że w chwilach bliskości z mężem powinnam się czuć źle :sad: I przyznam że kompletnie tego nie rozumiem. Szczególnie jeśli chodzi o fragment "W wyniku zbyt częstego doprowadzania się do orgazmu poza stosunkiem seksualnym pojawia się u małżonków, w jakiejś perspektywie czasu, coraz większa niemożność panowania nad własnymi popędami, zanika zdolność do samokontroli". Jakby KK na wszelki wypadek zabraniał pieszczot, bo mogłby spowodować coś złego w przyszłości. Takie rozumowanie powinno prowadzić do tego, że katolicy nie mogliby pić alkoholu, bo przecież mogliby zacząć pić zbyt często i się uzależnić i to byłoby złe.

A poza tym zgadzam się z niektórymi z Was, że bardziej można czuć się wykorzystanym kochając się właśnie w III fazie. Ja zdecydowanie bardziej potrzebuję bliskości w I i II, ale w III nie odmawiam bo to by było po prostu okrutne. Czasem też mnie to denerwuje, że jak już można to po prostu trzeba :sad:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: Wto 19:16, 11 Lip 2006    Temat postu:

Ojej, ale wpisów! Chyba rozpętałam burzę...
No to po kolei.
Abebo: JUż samo to, że osoba o tak radykalnych poglądach jak kardynał Truijllo zaparafował owo Vademecum (swoją drogą nawet nie zwróciłam na to uwagi) oznacza, że Kościół ma jakiś dziwny/ambiwalentny stosunek do tej sfery. Przecież nikt o zdrowych zmysłach nie zaleciłby poobnego postępowania w stosunku do spowiadającego się np. mordercy, złodzieja, lekarza dokonującego aborcji, osoby, której nie chce się chodzić na mszę, gdyby ta osoba upierała się, że nie widzi nic złego w tym, co robi. A jeśli ktoś nie uznaje zła antykoncepcji, można czasem rozgrzeszyć. Widać KK uznaje, że ktoś może tego nie rozumieć. A może sam nie jest do końca pewny głoszonej przez siebie nauki?
Z jednej strony opowiada się nam o tym, jak piękna jest miłość miedzy małżonkami, wychwala seks jako sposób zjednoczenia, ofiarowania się sobie nawzajem, ale takie podejście pozostaje w dużej mierze w sferze deklaracji.
Fragmenty z szansy przytoczone przez Donę są tego doskonałą ilustracją.
Przecież kiedy wczytać się w ten tekst, to jego przekaz jest taki, że seks w małżeństwie jest czymś brudnym, nieczystym, powodem do wstydu.
Ja się z taką wizję seksu zgodzić nie mogę i nie chcę. Oczywiśce, seks może być polem do naduzycia, ja tego w żaden sposób nie kwestionuję, ale niech o tym małżonkowie decydują sami. Kto ma wiedzieć lepiej, czy ja się czuję używana przez męża? W tym tekście pożądanie, popęd, jawi sie jakoś coś złego, a to pzrecież najnormalniejsza rzecz na świecie.
Dla mnie takie stawianie zakazów, co wolno małżonkom w łózku, a co nie, jest dla mnie równie absurdalne, jak np. stwierdzenie, że jedzenie warzyw jest dobre, a kurczaków to grzech ciężki.
Strasznie nie podoba mi się to, że Kościół próbuje wzbudzić w ludziach poczucie winy. Przypomina mi się takie stwierdzenie o gospodarce prl, która świetnie rozwiązywała problemy, które sobie sama stwarzała. No to przecież wypisz wymaluj ten pierwszy akapit z Szansy. I ten fragment - radykalny dystans - smutne oblicze wstrzemiężliwości.Najpierw ogranicza się ludziom możliwość zbliżeń, a potem ubolewa, że ktoś się czuje wykorzystany, że zanika poczucie bliskości, że pojawia się oziębłość. Toż to absurd.
Najpierw zabrania sie zbliżeń, a potem dziwi, ze małżonkowie się w tym okresie pragną i chcą ten popęd realizować, a jak zrealizują, to nazywa to "trudnościami", "nieuporządkowaniem" "upadkiem". Pomieszanie z poplątaniem.
Nawet stosując prezerwatywy nie wydaje mi się, żebym współżyła jakoś radykalnie częśćiej niż osoby stosujące NPR. Po prostu robimy to mężem bardziej regularnie, bez tego przymusu, że teraz trzeba. jak dla mnie całe piękno seksu plega na jego spontaniczności, na tym, że się robi to wtedy, kiedy ma sie na to ochotę, a nie kiedy wolno, czy trzeba. Jeśli istnieją obiektywne przyczyny, dla których musimy sie powstrzymać, okres, wyjazd, choroba, nawał pracy. Jest to najzupełniej zrozumiałe i nie budzi oporów. Ale tak dla sztuki? Jesli coś nie jest dogmatem, tylko zaleceniem, na którego uzasadnienie poświęcono tyle czasu i papieru, to oczekuję, że to uzasadnienie będzie logiczne i zrouzmiałe. A dla mnie nie jest.
Podobno jednym z najważniejszych kryteriów jest otwartość na życie.
Od pewnego czasu staramy się z mężem o dziecko. W okresie najbardziej płodnym oczywiście staramy się, żeby doszło do poczęcia, ale już w tzreciej fazie wolimy czasem okazywać sobie miłość w inny sposób. I, przepraszam, mam się z tego spowiadać? No litości...
Dziewczyny pisały o dojrzewaniu, dążeniu do świętosci. Akurat w tej kwestii to ja bym chciała, żeby KK dojrzał i zweryfikował swoje stanowisko.
Może ostro to zabrzmiało, ale ja po prostu widzę same sprzeczności w tym nauczaniu. Ostatnio obecny papież mówił, że trzeba uwolnić młodych ludzi „od rozpowszechnionego uprzedzenia, jakoby chrześcijaństwo ze swymi przykazaniami i zakazami nie pozwalało rozkoszować się w pełni tym szczęściem, które mężczyzna i kobieta znajdują we wzajemnej miłości”. Że „etyka chrześcijańska nie powinna miłości dławić, lecz przeciwnie, uczynić ją zdrowszą, silniejszą i prawdziwie wolną”. Taki jest jego zdaniem prawdziwy sens dziesięciorga przykazań, „które nie są szeregiem »nie«, lecz wielkim »tak« dla życia i miłości". No, ja w tej sferze widzę za dużo "nie". No widać, że to nauczenia sie zmienia, ale czemu tak wolno?
Wsciekly
Dziewczyny, zaczęłam sie tłumaczyć, a to chyba nie ma sensu. Myślę, że wszystkie już napisałyśmy, co na ten temat myślimy. Ostatnią rzeczą, jakiej chciałam, to przekonywać kogoś do mojego stanowiska. Po prostu piszę, jak ja to widzę i rozumiem.
Powrót do góry
Gość







PostWysłany: Wto 19:17, 11 Lip 2006    Temat postu:

To pisałam ja, kajanna.
Znowu mi taka kobyła wyszła.
Powrót do góry
Dona
za stara na te numery



Dołączył: 19 Cze 2006
Posty: 12399
Przeczytał: 5 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Śro 9:56, 12 Lip 2006    Temat postu:

No i bardzo dobrze ze wyrażamy swoje zdanie.......

Ale chyba błędnie ktos zrozumiał to co chciałam napisac
kajanna- czytam sobie "szansespotkania" i bynajmniej zaden ze fragmentów nie swiadczy tam o tym, ze ze Kosciól mowi ze seks jest zły i brudny

jest wręcz zupełnie przeciwnie!!!!!!!!!!!!
Nie rozumiem skad taka interpretacja??
nie skupiaj sie na jednym cytacie . ale prosze, zajrzyj na stronke to zobaczysz, co pisza o "swietosci aktu małzenskiego", akt jako modlitwa", itp....
Nie miejsce tu zebym mogla zacytowac wszystko, i nie ten temat, ale zaczecam do poczytania, tym bardziej jeśli ktos jeszcze ma takie błędne pojecie, ze Kosciól naucza ze seks w małzenstwie jest "nieczysty" , nie wiem czy dobre słowo..



Teraz widze ze zapomnialam zacytowac dość istotnego fragmentu.....

Wspominając o możliwości nadużyć nie można zapominać, że poszukiwanie bliskości cielesnej nie zawsze wypływa z chęci użycia drugiej osoby dla własnej satysfakcji seksualnej. Delikatni, czuli względem siebie małżonkowie pieszcząc się w okresie płodnym przeżywają miłość, bliskość, wdzięczność, podarowanie sobie intymnych chwil. Mają przy tym uczucie bliskości duchowej. Co jakiś czas może się tak zdarzyć, że w wyniku swojej słabości nadmiernie się rozbudzą, doprowadzając się do orgazmu. W takich przejawach bliskości fizycznej nie można dopatrywać się zaraz grzechu. [b]Obraźliwe jest nazywanie takich sytuacji „wspólnym onanizowaniem się” lub jeszcze bardziej dobitnie „masturbacją we dwoje”. Poprzez takie słowa degraduje się bardzo bogactwo psychicznej i duchowej więzi małżeńskiej. Relację między małżonkami opisana jest jednowymiarowym językiem, który pozbawia ją siły przywiązania, szczerości uczucia, wzajemnej troski, a słabość małżonków w trudnej sztuce wychowania swojej seksualności interpretuje się jedynie jako wyrachowane świadczenie sobie usług seksualnych.

Szybki wzrost napięcia seksualnego i rozbudzenie zakończone orgazmem może pojawić się spontanicznie w czasie zalotów, okazywania sobie znaków czułości. Nawet gdy wola trwania w dobru jest stała, małżonkowie zbliżając się do siebie nie są w stanie przewidzieć jak bardzo się pobudzą, czy będą umieli przerwać niewinnie zapowiadające się czułości i pieszczoty. Czasami szybkość wzbierania fali rozbudzanych zmysłów zaskoczy ich i nagle ogarnie. Niektóre osoby są z natury tak wrażliwe na punkcie seksualnym, że wystarczy im nawet mała pieszczota, aby nie były w stanie opanować narastającego podniecenia. U osób szczególnie uwrażliwionych pod względem seksualnym podniecenie prowadzące szybko do orgazmu może się pojawić nawet przy podejmowaniu czynności wydawałoby się niewinnych (obserwacja kąpiącego się współmałżonka, jego spojrzenie, gest, dotyk jego ciała). Takie całkiem naturalne reakcje się zdarzają i jeżeli pojawiły się bez jakiegoś zaplanowanego dążenia do ich wywołania nie można zaraz doszukiwać się w nich grzechu i obciążać winą moralną. Trzeba traktować wyrozumiale chwile zapomnienia, nieopanowania namiętności wynikłej z braku czujności przy okazywaniu sobie czułości. Takie sytuacje pomagają małżonkom lepiej poznać swoje reakcje. Z ich znajomości powinni wyciągnąć wnioski na przyszłość11
[/b]

fakt faktem, dyskutowac mozna by w nieskonczonosc
Zgadzam sie z Gagusią- .. za duzo teraz o seksie w kosciele.. i powoduje to , ze wiekszosc ludzi sprowadza swoja wiare i moralnosc tylko do 6 przykaznia...

To jest dla mnie niezrozumiałe, ale sama padłam tego "ofiara".....
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kajanna
za stara na te numery



Dołączył: 22 Cze 2006
Posty: 4032
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 11:03, 12 Lip 2006    Temat postu:

Dona, odpowiem wieczorem, bo się z robotą nie wyrobię.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
espree
za stara na te numery



Dołączył: 17 Cze 2006
Posty: 10140
Przeczytał: 3 tematy

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 20:28, 12 Lip 2006    Temat postu:

Dona napisał:
Zgadzam sie z Gagusią- .. za duzo teraz o seksie w kosciele.. i powoduje to , ze wiekszosc ludzi sprowadza swoja wiare i moralnosc tylko do 6 przykaznia...


Moim zdaniem za dużo jest teraz o seksie i w kościele, i w mediach. Kościół naucza o npr'ze, tradycyjnych stosunkach, itp. A w mediach z kolei lansuje się model związku, gdzie para zachowuje się jak w pierwszym miesiącu znajomości i uprawia seks z częstotliwością królików...

Litości! Przecież związek dwojga ludzi, ani tym bardziej całe życie nie sprowadzają się do nieustającego, dzikiego seksu (media).
I nie powinny też się sprowadzać do umartwiania się i leczenia wyrzutów sumienia przez całe życie.... (KK) Yellow_Light_Colorz_PDT_14

A skoro mamy taki rozdźwięk pomiędzy KK a mediami, które docierają do nas z każdej strony to nie dziwne, że tyle w nas dylemtaów i wątpliwości....
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum ..................NPR - Naturalne Planowanie Rodziny................ Strona Główna -> Inne problemy z npr
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Następny
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Następny
Strona 6 z 8

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001 - 2005 phpBB Group
Theme ACID v. 2.0.20 par HEDONISM
Regulamin