Forum ..................NPR - Naturalne Planowanie Rodziny................ Strona Główna ..................NPR - Naturalne Planowanie Rodziny................
...........czyli seks bez antykoncepcji. Pytania, wątpliwości, stosowanie..........
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Duchowo
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 36, 37, 38 ... 65, 66, 67  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ..................NPR - Naturalne Planowanie Rodziny................ Strona Główna -> Strefa gadania o wszystkim i niczym
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Edwarda
junior admin



Dołączył: 27 Lip 2006
Posty: 12488
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 17:52, 12 Lut 2013    Temat postu:

walecznaS napisał:
na szczęście są też media, które mówią czy piszą ze spokojem i bez zbędnych spekulacji o tym co się wydarzyło



No nie wiem Mruga
Dziś już na Onecie można było o wszystkich przepowiedniach nt papieży i następców i możliwych następnych wydarzeniach przeczytać Wsciekly




walecznaS napisał:
trzeba ufać w działanie Ducha Św. zamiast panikować Wesoly


Dokładnie Wesoly
Ok!

Trzeba jeszcze pamiętać, że nad tym wszystkim jest Pan Bóg i ma władzę nad nami Wesoly


Ostatnio zmieniony przez Edwarda dnia Wto 18:05, 12 Lut 2013, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Itka
nauczyciel NPR



Dołączył: 04 Lut 2012
Posty: 608
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 18:02, 12 Lut 2013    Temat postu:

Cytat:
ja w pierwszej chwili jak usłyszałam to też nie uwierzyłam, nie wiedziałam, że tak można, myślałam, że Papieżem trzeba być już do końca życia,

Miałam podobnie.

86 lat to na prawdę dużo, starszy człowiek ma prawo czuć się zmęczony,na starość człowiek się zmienia, bycie papieżem to bardzo odpowiedzialna sprawa. Każdy ma tez swoją wytrzymałość, nie ma co oceniać tej decyzji. Myślę że na papieża potrzeba kogoś młodszego kto będzie prawdopodobnie miał więcej czasu i siły przed sobą.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
walecznaS
Moderator



Dołączył: 26 Sty 2009
Posty: 11994
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 18:50, 12 Lut 2013    Temat postu:

Edwarda napisał:
walecznaS napisał:
na szczęście są też media, które mówią czy piszą ze spokojem i bez zbędnych spekulacji o tym co się wydarzyło

No nie wiem Mruga
Dziś już na Onecie można było o wszystkich przepowiedniach nt papieży i następców i możliwych następnych wydarzeniach przeczytać Wsciekly

zapewniam Cię, że onetu tu nie miałam na myśli, wręcz odwrotnie:
walecznaS napisał:

natomiast przykro jest mi że oczywiście niektórzy robią wielką sensację i pojawiają się niesprawdzone informacje, domysły itd.
Sad
Powrót do góry
Zobacz profil autora
fiamma75
za stara na te numery



Dołączył: 16 Cze 2006
Posty: 16730
Przeczytał: 2 tematy

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 19:05, 12 Lut 2013    Temat postu:

Edwarda napisał:

Trzeba jeszcze pamiętać, że nad tym wszystkim jest Pan Bóg i ma władzę nad nami Wesoly


i dlatego się nie denerwuję Wesoly
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Misiczka
mistrz NPR-u



Dołączył: 02 Gru 2008
Posty: 710
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 13:28, 15 Lut 2013    Temat postu:

walecznaS napisał:
będą rekolekcje wielkopostne o. A. Szustaka Wesoly
[link widoczny dla zalogowanych]

(kto to tutaj tak pięknie gra? Wesoly )


słuchałyście?

my wczoraj odsłuchaliśmy środową część i ... wkurza mnie ta wokalistka, zupełnie nie mój styl.. a i wypowiedź jakaś taka... liczyłam, zę będzie to coś podobnego do rekolekcji adwentowych = świetne, wnikliwe, odkrywcze komentarze biblijne, a tu... no nic postanowiliśmy jeszcze dać szansę

ale jakieś takie nie dla facetów te rekolekcje (a i mi też nie leżą na razie).. a propos czytałyście "Dlaczego mężczyźni nienawidzą chodzić do kościoła?" D. Murrow - jak nie to polecam Wesoly
Powrót do góry
Zobacz profil autora
walecznaS
Moderator



Dołączył: 26 Sty 2009
Posty: 11994
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 9:35, 16 Lut 2013    Temat postu:

mi się podoba ta muzyka w zapowiedzi, tzn. skrzypce

a ta wokalistka - dla mnie też porażka i też się zawiodłam tym pierwszym odcinkiem, mam podobne odczucia jak Ty
ale zobaczę pozostałe
Powrót do góry
Zobacz profil autora
abeba
Gość






PostWysłany: Wto 9:29, 19 Lut 2013    Temat postu:

a mi się niezmiernie spodobało. widać taki mam moment w życiu, że czuję, że umieram.
dawno mnie nic tak nie poruszyło, będę śledzić co dalej.


Z prozaiczniejszych rzeczy: dostałam na pokutę Koronkę do Miłosierdzia Bożego. rozumiem, co trzeba mówić i że tyle razy co na Różańcu. ale czy tam tez są jakieś rozważania, tematy czy po prostu trzeba to powiedziec tyle razy ile trzeba, tak bez rozmyslania? Nie chodzi mi że bezrefleksyjnie, ale chodzi o same słowa tej modlitwy, żadnej dodatkowej treści?
Powrót do góry
walecznaS
Moderator



Dołączył: 26 Sty 2009
Posty: 11994
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 11:48, 19 Lut 2013    Temat postu:

drugi odcinek też mnie poruszył
ale wokalistkę i tak pomijam, nie pasuje mi Yellow_Light_Colorz_PDT_25
Powrót do góry
Zobacz profil autora
abeba
Gość






PostWysłany: Wto 13:13, 19 Lut 2013    Temat postu:

Ja lubie jazz i okolice, ona spiewa troche jak Maja Kleczewska ostatnio. I piekny efekt daje mikrofon Wesoly a zauwazylas jak jest eksponowana obraczka czystosci kontrabasisty?
Powrót do góry
silva
Moderator



Dołączył: 05 Maj 2010
Posty: 5903
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 16:04, 22 Lut 2013    Temat postu:

odebrałam ten artykuł jako napisany bardzo ciepło i bez brukowcowej ekscytacji
polecam Wesoly
[link widoczny dla zalogowanych]

PS. właśnie się zorientowałam, że go czytałam w Piano
zatem wklejam - trochę długie - sorry - mam nadzieję, że wybaczycie Wesoly
nie wiem, czy dobrze naniosłam boldy, w art. są filmiki, musiałam usunąć
ich podpisy, bo się nie skopiowały

Papież, któremu uciekł świat
Jarosław Mikołajewski 15.02.2013 , aktualizacja: 15.02.2013 17:04

Benedykt XVI zaraz po tradycyjnej środowej audiencji generalnej. Watykan, 14 września 2005 r., papieżem jest dopiero od niecałych pięciu miesięcy (Tony Gentile/Reuters)
Przed końcem świata ludzie masowo chcą się spowiadać. Kapłan wysłuchuje grzechów, udziela rozgrzeszenia, aż na chwilę przed Końcem zdaje sobie sprawę, że sam się nie wyspowiadał. Nie zdążył zadbać o własne zbawienie
Joseph Ratzinger nigdy nie chciał naśladować Jana Pawła II. Jego sposób bycia, z początku niewyrazisty i nieciekawy, z trudem, ale skutecznie przebijał się przez pamięć wielkich gestów poprzednika.

Kiedy myśleliśmy o kardynale Ratzingerze w 2005 r., gdy zostawał papieżem, kołatało nam się w głowach, że był w Hitlerjugend, że szefował Świętemu Oficjum, że złożył donos na ''brud'' w Kościele. Zaczęliśmy przypisywać mu cechy, jakie mieć powinien bicz Boży, anioł Jego gniewu - zdeterminowany, by sprowadzić katolicyzm na prostą ścieżkę, i charakterologicznie zdolny, by użyć do tego władzy.

To fascynowało i budziło obawy.

Szybko zaskoczyły nas jego słodycz i liryzm. Także słabość i niezdolność do zdecydowanego przeciwstawiania się złu. A nawet do tego, by odważnie dawać świadectwo Ewangelii.

Na zaproszenie rektora rzymskiego uniwersytetu La Sapienza 17 stycznia 2008 r. ma wygłosić wykład podczas inauguracji roku akademickiego. Kilkuset naukowców protestuje, powołując się m.in. na rzekomo negatywny stosunek papieża do Galileusza, i ten... rezygnuje z wizyty.

Dlaczego ulega? Pod adresem Benedykta XVI padają zarzuty o tchórzostwo, wobec uniwersytetu - ze strony katolickich studentów i intelektualistów - o cenzurę. Solidaryzując się z papieżem, członkowie organizacji katolickiej Comunione e Liberazione przychodzą na audiencję z kneblami na ustach. Wszyscy kłócą się ze wszystkimi, najmniej mówi on - bohater całego zamieszania.

Jak Jezus

Papieże - co słyszymy od najwcześniejszych lekcji katechezy - są namiestnikami Chrystusa i każdy z nich jakoś do Niego prowadzi.

Kiedy poznajemy czarne legendy Bonifacego VIII czy Aleksandra VI, odczuwamy niechęć do nich nie za to, jak uprawiali politykę, lecz przez to, jak bardzo nie przypominają Jezusa - zwłaszcza przez nieobecność miłości bliźniego.

Ostatni papieże, których pamiętamy, starali się do Niego upodobnić. Albo inaczej - wpisać własny wizerunek w Chrystusowy obraz człowieczeństwa. Jan XXIII (do dziś najbardziej kochany przez rzymian) był podobny do Jezusa, który zaprasza do siebie dzieci.

Paweł VI, wizerunkowo najbliższy Benedyktowi XVI, przypominał Chrystusa z Ogrójca - poprzez refleksyjną małomówność podszytą osobistym cierpieniem. Jan Paweł I w 33 dniach swojego pontyfikatu - Zbawiciela z dziecięcej wyobraźni przez pogodne miłosierdzie okazywane uśmiechem.

Wizerunek papieża jest ważnym sygnałem, istotną warstwą ewangelicznego świadectwa, do którego zobowiązany jest każdy kapłan. W epoce telewizji i internetu zewnętrzne zachowanie biskupa Rzymu staje się pierwszym rozdziałem ''Biblii ubogich'' - uproszczonego przekazu Słowa Bożego ilustrowanego przez Kościół od wieków na użytek maluczkich. Nowym, oddziałującym globalnie i błyskawicznie. Podprogowo. Decydująco dla stopnia przywiązania tłumów do papieża człowieka, odsuwając na dalszy plan ocenę, czy papież - głowa Kościoła - radzi sobie z pedofilią, nieposłuszeństwem, wyzwaniami współczesności.

Ikona sprzeciwu

Z wagi wizerunku zdawał sobie sprawę Jan Paweł II, który u schyłku życia, na oczach świata, szukał - świadomie i spontanicznie zarazem - utożsamienia z Jezusem umęczonym i jego widoczne cierpienie, doniesione do końca, skutecznie kształtowało ten obraz.

Benedykt XVI towarzyszył mu w tej identyfikacji. Jako najbliższy z kardynałów, regularny rozmówca o nieograniczonym dostępie do papieża, musiał widzieć to samo co Arturo Mari. ''Modlił się przed krucyfiksem - mówił papieski fotograf - a wyglądało to tak, jak gdyby rozmawiał z Chrystusem, jak gdyby miał Go przed sobą naprawdę''.

Intensywność tej modlitwy świat oglądał z przejęciem w Wielki Piątek 2005 r., kiedy Karol Wojtyła, wsłuchując się w medytacje kardynała Ratzingera podczas drogi krzyżowej, wręcz wczepił się w Ukrzyżowanego. Zawisł na Jego krzyżu. A z krzyża się nie schodzi...

Jan Paweł II pozostawił przede wszystkim swoją ostatnią lekcję heroicznego wytrwania w misji do naturalnego końca.

Jaki wizerunek samego siebie buduje w nas Benedykt XVI w tych dniach, zanim ukryje się w swojej pustelni?

To właśnie decyduje się na naszych oczach: w poniedziałek, kiedy odczytuje swój komunikat przed Kolegium Kardynalskim, w środę w Auli Pawła VI i w Bazylice Świętego Piotra.

Popielcowe sceny sprzed kilku dni nie tylko objaśniają człowieka, lecz również pozostaną w nas jako ikona sprzeciwu.

Nasza bezradność

Od poniedziałku stawiamy hipotezy co do prawdziwych przyczyn abdykacji Benedykta XVI. Ale to tylko hipotezy. Wie tylko on.

A jednak staramy się wiązać fakty, które układają się nawet w logiczne całości, lecz nie wiemy, czy nie przypadkowo. Mnie użyteczne do zrozumienia przyczyn abdykacji wydaje się nawet źródło literackie - opowiadanie włoskiego pisarza Dina Buzzatiego.

Oto przed końcem świata ludzie masowo chcą się spowiadać. Kapłan wysłuchuje grzechów, udziela rozgrzeszenia, aż na chwilę przed Końcem zdaje sobie sprawę, że sam się nie wyspowiadał. Nie zdążył zadbać o własne zbawienie.

Czy Benedykt XVI postanowił zadbać o własną duszę? Dokończyć wielką osobistą rozmowę? Dociec, czego pojąć dotychczas nie zdołał?

Ktoś ryzykuje tezę, że papież mógł wycofać się pod naciskiem tych, którzy w samym episkopacie inaczej zapatrują się na związki partnerskie. Kto inny, że papież załamał się po grudniowym raporcie kardynałów o wykradaniu papieskich dokumentów.

Każda hipoteza wykazuje naszą bezradność. Co więcej - pokazuje, że Benedykt XVI i my żyjemy w różnych światach, które rzadko się widzą.

Stosujemy do papieża miary własne - problemów i wyzwań, które sami uważamy za ważne. Zupełnie nieadekwatne. Bo w świecie jakich wyzwań żyje człowiek o anielskim uśmiechu, znacznie bardziej kruchy, jakby mniej realny od ''pancernego kardynała'', który w 2005 r. mówił o ''brudzie, który jest w Kościele'', i budził nadzieję na oczyszczenie?

Głowa pod toporem

W opowieści ''Mój brat Papież'' Georg Ratzinger pisze o Josephie: ''Kiedy dowiedział się o swoim wyborze, poczuł się, jakby włożono mu na ramiona wielki ciężar''.

''Ktoś inny - dopowiada Michael Hesemann, współautor książki - poprowadził go tam, dokąd on sam nie chciał w zasadzie iść''. I przypomina słowa, jakie nowo wybrany papież wygłosił podczas pierwszej audiencji dla pielgrzymów z Niemiec: ''Kiedy przebieg głosowania zaczął wskazywać na to, że ten topór spadnie, że tak powiem, na moją głowę, zrobiło mi się nieswojo. Sądziłem bowiem, że wykonałem już dzieło mego życia i że dokończę moich dni w spokoju. Z głębokim przekonaniem powiedziałem Panu: nie rób mi tego, proszę!''.

Przekonać miał go fragment własnej homilii wygłoszonej podczas mszy za Jana Pawła II i przypomniany mu przez jednego z kardynałów, w którym przytaczał słowa Jezusa do Piotra nad jeziorem Genezaret: ''Pójdź za mną''. I żywe, sugestywne wspomnienie poprzednika, który - Joseph wyraźnie to odczuł - jakby szczególnie do niego kierował słowa: ''Nie lękaj się''.

Nie chciał kariery

Kiedy się czyta opowieść Georga Ratzingera, wyraźnie widać, że droga, którą uważał za naturalną dla siebie, rzadko pokrywała się z tą, którą musiał podążać. Georg jest przekonany, że brat sam nigdy nie chciał kariery, tylko ''Ktoś nalegał na niego, aby to czynił''.

Ten rozdźwięk towarzyszy Josephowi przez całe życie: naturalna potrzeba medytacji i ciszy, zakłócana przez Bożą wolę, która każe mu rezygnować z nich, z własnych potrzeb, na rzecz kolejnej misji. Kiedy do profesora Josepha Ratzingera, radośnie pogrążonego w lekturach i modlitwach, zaprzątniętego tym, co czuł, że naprawdę umie - wykładaniem Słowa Bożego studentom - przyjechał nuncjusz papieski i wręczył mu nominację na arcybiskupa Monachium i Fryzyngi, ''jakby poraził go piorun'' - pisze Hesemann.

Kiedy Jan Paweł II postanowił mianować jego, spełnionego nauczyciela, prefektem Kongregacji Nauki Wiary i przenieść do Watykanu, kardynał Ratzinger prosił, by papież odstąpił od tego zamiaru. Ale Jan Paweł II - wspomina Georg - uciął krótko, że ''Monachium jest ważne, ale Rzym jest jeszcze ważniejszy, i uznał dyskusję za zakończoną''.

Nie dla niego kuria

To ważny moment nie tylko dlatego, że odciąga Josepha Ratzingera od nauki i medytacji niedawkowanej godzinami urzędowania, wizytami interesantów, zebraniami. Oznacza on wejście do kurii, do watykańskiej polityki, tymczasem on - zauważa Hesemann - ''nigdy nie był zwierzęciem politycznym, człowiekiem intryg. Nigdy nie dbał o budowanie sobie pozycji, nie tworzył własnego zaplecza i brzydził się spiskami koterii. Jego światem były książki, jego celem zgłębianie prawdy, a treścią jego życia - wiara. Tych, którzy obserwowali go kroczącego w grupie książąt Kościoła, uderzała niewinność jego jakby nieco dziecięcych rysów oraz złożone z niemal naiwnym nabożeństwem dłonie''.

Nie tylko życzliwi mu hierarchowie przyznają, że jest ''człowiekiem modlitwy'', jednym z nielicznych ''bogobojnych'' w kurii, ''prawdziwym kapłanem''.

Posłuszeństwo i poczucie odpowiedzialności wiążą go z kongregacją, potrzeba modlitewnego skupienia ma siłę pragnień i marzeń. Watykanista Luigi Geninazzi wie od kardynała Meisnera, że w chwili ukończenia 75 lat kardynał Ratzinger złożył rezygnację z funkcji prefekta, chciał wrócić do modlitwy i książek, lecz wycofał dymisję, ulegając stanowczej prośbie Jana Pawła II.

Liturgia to nie show

Kiedy w Środę Popielcową patrzę, jak Benedykt XVI płynie na swej ''łodzi'' ponad wzruszonym tłumem wiernych u Świętego Piotra, z anielską twarzą i rozłożonymi rękami, odnoszę wrażenie, że nie widzi ''brudu'', z którego oczyścić miał Kościół, tylko wzruszone twarze, równiutkie rzędy krzeseł, wytyczone alejki i przejrzyste perspektywy bazyliki.

Choć to nieprawda, że nie widzi. Widzi, bo sam o nim mówił, podczas drogi krzyżowej w 2005 r., w medytacji, która okazała się też programowym wystąpieniem przyszłego papieża.

Ale patrzy na ów ''brud'' nie jako na zło, któremu powinien się przeciwstawić, lecz jak na część Bożego planu. ''Zło zawsze było częścią Kościoła - mówił dziennikarzowi Peterowi Seewaldowi. - To, co ludzie, co księża zrobili w Kościele, dowodzi, że Chrystus założył Kościół i go podtrzymuje''.

Po ogłoszeniu abdykacji wypomniane zostały wszystkie sprawy nierozwiązane do końca lub zamiecione pod dywan, jak pedofilia wśród księży. Brak otwarcia na potrzeby zgłaszane przez księży, jak rezygnacja z celibatu, czy przez ludzi świeckich, jak związki partnerskie.

Błędy administracji kościelnej, jak nominacja Stanisława Wielgusa na warszawskiego arcybiskupa wbrew informacjom o jego uwikłaniu we współpracę z aparatem bezpieczeństwa PRL-u.

- Do jakich problemów papież przywiązuje największą wagę? - pyta Hesemann Georga Ratzingera. Odpowiedź jest rozbrajająca: ''Wynika to z konkretnych sytuacji, na które Joseph reaguje. Ogólnie jednak biorąc, jednym z jego głównych celów jest to, by liturgia była sprawowana godnie - a także we właściwy sposób. A to nie lada wyzwanie. Jest wielu kapłanów, którym wydaje się, że muszą coś do mszy dodawać lub ją zmieniać. Mój brat pragnie właściwie sprawowanej, pięknej liturgii, która poruszy ludzkie wnętrza i będzie traktowana jako zanoszony do Boga hymn uwielbienia''.

Pedofilia? Zniesienie celibatu? Związki partnerskie? Środki antykoncepcyjne? To rzeczy, które zdają nie mieścić mu się w głowie.

I ta perspektywa nie czyni z papieża wyjątku. W dniu ogłoszenia decyzji o abdykacji biskup Tadeusz Pieronek, wciąż uważany za kościelnego liberała, powiedział w ''Kropce nad i'':

''Czepianie się różnych spraw, które propaganda antykościelna wysuwa w ciągu ostatnich lat przeciwko chrześcijaństwu, w chwili kiedy papież podejmuje bardzo ważną decyzję dla Kościoła i świata, jest nadużyciem. Papież zmagał się z o wiele większymi tematami niż pedofilia. Dbał o to, żeby ludzie żyli zgodnie z przykazaniami Bożymi. To jest o wiele ważniejsze zadanie niż ukrócenie sprawy pedofilskiej, która była na świecie, jest i będzie''.

Żarliwość, z jaką Benedykt XVI angażuje się w sprawy liturgii, pokazuje, na jak odległych planetach żyją Kościół i świat, który traci poczucie sacrum.

''Tańce kulturalne różnych religii - pisze w autobiografii ''Moje życie'' - mają różne cele: błaganie, zaklinanie, ekstaza mistyczna; żadna jednak z tych form nie odpowiada wewnętrznemu ukierunkowaniu liturgii jako » ofiary zgodnej ze słowem «. Jest niedopuszczalne, aby w celu uczynienia liturgii bardziej » pociągającą «wprowadzać pantomimy w formie tańca, które często kończą się oklaskami. Liturgia to nie show''.

Orbitą trosk papieża, który na zawsze, za życia, chce zniknąć ludziom z oczu, są liturgia i katechizm. My mamy problemy z prawem do dziedziczenia w związkach partnerskich, z przerywaniem ciąży będącej efektem gwałtu. Benedykt XVI starał się zmienić stosunek Kościoła do jednego tylko problemu z tych, które zgłasza nasz świat: do pedofilii. Intymne pragnienia duchownych i par homoseksualnych nie wzbudzają jego empatii. Krzywda dzieci - już tak. Coś więc jednak łączy nasze światy. Co jeszcze?

Na pewno potrafimy zrozumieć jego słabość do kotów.

Opowiada Georg Ratzinger: ''W czwartki, gdy Joseph celebrował poranną mszę w Campo Santo Teutonico [cmentarz niemiecki w Rzymie], czekał na niego pewien kot. Przychodził tylko w czwartki. My, Ratzingerowie, zawsze uwielbialiśmy te zwierzaki''.

Potrafimy też dostrzec siłę pragnienia, by zaszyć się w grocie i modlić - wyczytać ją choćby z tego, z jaką determinacją jechał do Sulmony, by pokłonić się celi papieża pustelnika, który abdykował siedem wieków przed nim. Jak gdyby chciał opukać przestrzeń samotni, w której niedługo się znajdzie.

Umiemy wyobrazić sobie starego człowieka, który widzi, że świat ucieka od niego.

Ewangelia ubogich

Długo jeszcze będziemy nosić w sobie Ewangelię ubogich pisaną przez tego papieża.

Obraz Chrystusowego namiestnika, który z własnej woli ustępuje z misji. Trochę nieobecnego. Patrzącego na nas ponad naszymi głowami twarzą dobrego człowieka. Dziadka, który niewiele rozumie z pasji naszej młodości. Bliskiego przez to, że ujawnił nam swoje intymne potrzeby, które też mamy. Ci z nas, którzy próbują traktować poważnie nauczanie Kościoła, będą - i tego Benedykt na pewno by nie chciał - zmagali się z utratą kolejnego przyczółka wiary.

Bo trochę mniej prawdą będzie wybór papieża przez Ducha Świętego, skoro papież może odwołać się sam.


Ostatnio zmieniony przez silva dnia Pią 16:13, 22 Lut 2013, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Misiczka
mistrz NPR-u



Dołączył: 02 Gru 2008
Posty: 710
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 12:57, 13 Mar 2013    Temat postu:

[link widoczny dla zalogowanych]
Powrót do góry
Zobacz profil autora
silva
Moderator



Dołączył: 05 Maj 2010
Posty: 5903
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 13:21, 13 Mar 2013    Temat postu:

rekolekcje Szustaka jednak mnie załamały - w ogóle do mnie nie trafia
przesłuchałam wszystkie odcinki
nie wiem, kto jest Jego targetem w tym roku?

Ale dziś w innej sprawie, czytam sobie Hryniewicza i chciałam się podzielić
Cytat:
To nie kapłan i lewita byli winni, że nie zajęli się poranionym człowiekiem. Winny był raczej system religijny, stawiający ich wobec konfliktu sumienia: nie pomóc i śpieszyć do służby w świątyni czy też pomóc i przez siedem dni odbywać rytualne oczyszczenie, wykluczające możliwość pełnienia swojej funkcji. Jako ludzie wierni doktrynie i jej przepisom woleli trzymać się z dala od człowieka w potrzebie. Miłosierdzie okazał Samarytanin, będący w oczach Żydów odszczepieńcem i heretykiem.
To także, w wielu przypadkach, zapomniana karta Ewangelii. Chrześcijaństwo i Kościół nie są wolne od tendencji doktrynerskich, prowadzących do zjawiska, które jeden z biskupów ewangelickich, interpretując tę przypowieść, nazwał "niewolą doktryny". Chodzi o taką doktrynę religijną, która wprowadza ludzi w głębokie konflikty sumienia, rani, ogranicza i paraliżuje możliwość działania dla dobra innych. Wtedy wielu jest poranionych. A może nawet wszyscy jesteśmy poranieni, jakkolwiek w różnym stopniu.


Czytając ten fragment, nie mogłam powstrzymać się przed myślą o tym, co NPR i próba bycia w zgodzie z KK czyni w niektórych sercach, w niektórych małżeństwach...
Czyż nie dzieje się tak, gdy małżonkowie boją się okazywać sobie miłość ze strachu przed przepisami KK? Że jeśli się zbliżą, to się nie opanują, a potem będą musieli iść do spowiedzi, by móc przystąpić do Komunii Św.? W ekstremalnych przypadkach dochodzi do tego, że przestają się przytulać, uśmiechać do siebie, całować, okazywać sobie czułość, mijając się w przedpokoju. Ileż jest takich osób, których ślepe podążanie za bycie w zgodzie z przepisami wyprowadziło na manowce...

Cytat:
Przypowieść o Samarytaninie to w gruncie rzeczy opowieść o Bogu i o nas samych, poranionych przez życie, często nieszczęśliwych z własnej winy. Zazwyczaj jednak nie przyznajemy się do tego, że potrzebujemy ocalenia. (...)
Ocalenie, którego Bóg dokonuje przez Chrystusa już w życiu doczesnym, jest rzeczywiście czymś zdumiewającym. Potwierdza się ustawicznie prawda Jego własnych słów: "Syn Człowieczy przyszedł bowiem odszukać i zbawić to, co zginęło" (Łk 19,10). Nie dokonuje się to bez naszego oporu. (...) Dzieje naszego zbawienia są jakże często historią oporu i odmowy Zbawicielowi. Uważamy, że poradzimy sobie sami. Czy to nie złudzenie?
A On? Z pewnością rozumie naszą sytuację lepiej niż my sami. Nie grozi potępieniem, mnożeniem reguł i zakazów. Odpowiada cierpliwą i wytrwałą, wręcz rozrzutną miłością. Taka jest Jego Dobra Nowina, Ewangelia, dla wszystkich poranionych. Nie zapominajmy, że największych zranień doświadczamy we wzajemnych relacjach osobowych, także tych między mężczyznami i kobietami. Ewangelia przynosi wszystkim nadzieję na uzdrowienie.


Czyż ten tekst nie daje nadziei, że wystarczy kochać, prawdziwie kochać swoich najbliższych i oddać resztę w ręce Jezusa. Aby to On leczył nasze poranienia, kształtował nasze myśli i prowadził nasze serca. Starać się na miarę swoich możliwości i nie biczować się, że jest się słabym. I z powodu tej słabości odwracać się od Boga. Jemu przecież nie o to chodzi.
"Jezu mogę tylko tyle, na więcej mnie nie stać. Bądź przy mnie. Gdy nabiorę sił postaram się dla Ciebie jeszcze bardziej."
Powrót do góry
Zobacz profil autora
glr
za stara na te numery



Dołączył: 26 Wrz 2012
Posty: 2486
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 13:48, 13 Mar 2013    Temat postu:

silvo, mam takie same przemyślenia w związku z tym pierwszym fragmentem, który zacytowałaś...Ładnie napisałaś. We wszystkim się zgadzam i jednocześnie ubolewam, że jest jak jest Smutny

P.s - wierzycie, że nowy papież zwróci na to większa uwagę? W sensie na problemy w małżeństwach próbujących żyć w zgodzie z nauką KK dot. regulacji poczęć?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kukułka
za stara na te numery



Dołączył: 19 Gru 2006
Posty: 25854
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 15:05, 13 Mar 2013    Temat postu:

Hryniewicz, to, akurat w innej kwestii, momentami herezje głosi.
Tu o tym jest w skrócie, ale czytałam też już dawno w papierowych różnych źródłach o nim.
[link widoczny dla zalogowanych]ław_Hryniewicz#section_3
Mnie się na jego nazwisko czerwona lampka zapala-te kwestie piekła, apokatastazy itd.


Ostatnio zmieniony przez kukułka dnia Śro 15:11, 13 Mar 2013, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Karafka
za stara na te numery



Dołączył: 16 Cze 2006
Posty: 18928
Przeczytał: 4 tematy

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 16:01, 13 Mar 2013    Temat postu:

ja pracuje teraz z zona pastora ew. (ale z wolnego kosciola) i duzo ciekawych rozmow przeprowadzamy. i najprawde milo sie slucha i widzi jak oni zyja Wesoly duuuuzo mi daja te rozmowy i duzo pokazuja Wesoly
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ..................NPR - Naturalne Planowanie Rodziny................ Strona Główna -> Strefa gadania o wszystkim i niczym
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 36, 37, 38 ... 65, 66, 67  Następny
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 36, 37, 38 ... 65, 66, 67  Następny
Strona 37 z 67

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001 - 2005 phpBB Group
Theme ACID v. 2.0.20 par HEDONISM
Regulamin