Forum ..................NPR - Naturalne Planowanie Rodziny................ Strona Główna ..................NPR - Naturalne Planowanie Rodziny................
...........czyli seks bez antykoncepcji. Pytania, wątpliwości, stosowanie..........
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Palenie
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ..................NPR - Naturalne Planowanie Rodziny................ Strona Główna -> Strefa gadania o wszystkim i niczym
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
kajanna
za stara na te numery



Dołączył: 22 Cze 2006
Posty: 4032
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 20:18, 26 Kwi 2008    Temat postu:

My też oboje niepalący. W liceum kilka fajek wypaliłam, ale raz się strułam i sobie odpuściłam. Chociaż czasami na imprezach, jak trochę wypiję, to mam ochotę się zaciągnąć.
U mnie w LO paliło tak z 80% osób, a teraz prawie wszyscy już rzucili.


Ostatnio zmieniony przez kajanna dnia Sob 20:18, 26 Kwi 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
vanillka
z NPR za pan brat :P



Dołączył: 28 Sie 2008
Posty: 327
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: śląskie
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 14:44, 14 Paź 2008    Temat postu:

Odświeżam wątek, bo sprawa mnie męczy...
Ja - niepaląca od zawsze, zagorzała przeciwniczka papierosów, jak zresztą wszystkiego, co uzależnia człowieka.
Mąż - o ironio, pali. Dowiedziałam się o tym dopiero po zaręczynach. Wcześniej ukrywał, bo znał moje podejście. W końcu odważył się przyznać (twierdzi, że tak naprawdę to sam przed sobą się do tego nie przyznaje, a co dopiero przede mną). No i się zaczęło... Dla mnie to był szok. NIGDY bym się tego po nim nie spodziewała. Nie umiałam w to uwierzyć, a co dopiero zrozumieć i się pogodzić. Ale niewiele mogłam zrobić, bo każdy drastyczny ruch nosiłby znamiona szantażu... On obiecywał, że rzuci, a ja po długich rozważaniach zrozumiałam, że kocham go całego i chcę zaakceptować go takim, jaki jest, nawet jeśli nigdy nie przestanie palić.
Po ślubie jest cudownie, jestem z nim bardzo szczęśliwa, to cudowny człowiek, absolutnie fantastyczny, oczywiście niepozbawiony wad, jak każdy, ale wszystko w nim kocham. A jednak za każdym razem, gdy czuję papierosy coś we mnie pęka, mam ochotę odwrócić się na pięcie i wyjść, długo by pisać co wtedy czuję, nie umiem sobie z tym poradzić. Wszystko się sypie, nic mi się nie chce, nie chce mi się nawet starać... I nawet jak staram się z całych sił nad sobą panować, wmawiać że to co czuję jest nieważne, że on ma prawo do wolności itd, to i tak cały czas pozostaje w głowie myśl, że przecież on sobie szkodzi, a ja na to patrzę. Tak strasznie się o niego boję...
Krótko mówiąc, dla mnie papierosy wpływają na absolutnie każdy aspekt naszego życia, mąż nie wie za bardzo o co mi chodzi, nie widzi w nich nic złego, mimo wielu wielu rozmów i prób argumentacji.
Wielokrotnie próbował rzucać, ale nic sie nie zmienia. Wydaje mi się, że on nie ma prawdziwej motywacji, zresztą sam mówi, że próbuje rzucić tylko dlatego, że mi to kiedyś obiecał. Cały czas toczymy taką walkę, a właściwie to chyba ja toczę - podwójną walkę - z jego paleniem i z sobą.
Czy Waszym zdaniem to ma sens?
Czy ja w ogóle mam prawo wymagać tego od niego? Wymagać to złe słowo, prosić. Proszę go i mam świadomość że on ma prawo nie spełnić tej prośby. Ale sytuacja jest dla mnie o tyle frustrująca, że po pierwsze z każdym kolejnym papierosem ja się czuję oszukana (już tyle było tych "ostatnich papierosów"...), a po drugie męczy mnie to ciągłe marudzenie mu, mam wrażenie, że za chwilę będzie miał mnie dość.
Ostatnio ks. Pawlukiewicz powiedział coś, co zwaliło mnie z nóg - że żona nie ma prawa wymagać od męża, żeby przestał palić czy pić, że jest to przejaw jej egoizmu. Myślałam, że nałóg to jest coś złego, coś co nas zniewala, że trzeba pracować nad sobą, dążyć do lepszego, równać w górę, dbać o siebie! A tu się okazuje, że mamy tak po prostu zaakceptować nasze słabości i nic z tym nie robić?
Chciałam się Was poradzić, co Wy o tym myślicie? Przesadzam?


Ostatnio zmieniony przez vanillka dnia Pon 20:05, 09 Lut 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kukułka
za stara na te numery



Dołączył: 19 Gru 2006
Posty: 25854
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 14:50, 14 Paź 2008    Temat postu:

małe sprostowanie. pawlukiewicz mowil, ze mozna oczekiwac,z e maz przestanie, ale nei dlatego, ze JA tak chce, tylko dla JEgo dobra

ja mysle, z etwoje gadanie i wsciekanie sie nic tu nie da. uzaleznionemu nie da sie wytlumaczyc, ze ma ptrzestac. mozna mu tylko pomoc do tego dojrzec. w przypadku alkoholikow erotomanow itp ciezkich uzaleznien pomaga separacja, ale w przypadku papierosow az tak drasrtycznie moim zdaniem nie warto.
ja na twoim miejscu bym czekala az dojrzeje
Powrót do góry
Zobacz profil autora
espree
za stara na te numery



Dołączył: 17 Cze 2006
Posty: 10140
Przeczytał: 3 tematy

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 14:59, 14 Paź 2008    Temat postu:

Masz rację, że palenie wpływa praktycznie na całe Wasze życie, bo przecież nawet jak nie pali przy Tobie, to czujesz ten zapach jak się przytulacie czy całujecie... Śmierdzą też pewnie jego ubrania...
No i do tego ewentualne problemy zdrowotne...

Ale nie wiem, czy można od kogoś wymagać, żeby rzucił, a nawet jeśli to w jaki sposób to zrobić, żeby to nie wyglądało właśnie na szantaż... Tym bardziej, że na pewnym etapie Waszego związku sama stwierdziłaś, że musisz go zaakceptować takim, jaki jest, nawet z tym paleniem... A jednak chyba się nie bardzo udało, co?
Zupełnie nie wiem co Ci poradzić... Sad
Powrót do góry
Zobacz profil autora
szarotka
za stara na te numery



Dołączył: 08 Sty 2008
Posty: 2686
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 15:28, 14 Paź 2008    Temat postu:

Rozumiem Cie.
Chyba bym podobnie reagowała na taka sytuacje - tylko taka Twoja postawa pełna emocji chyba tutaj nic nie daje - a wręcz przeciwnie.
Zresztą nałóg to trudna sprawa. Może byście się w tej sprawie wybrali do jakiegoś psychologa. Myślę, że to nie jest banalna spraw bo piszesz, że to wpływa na całe życie. I wierzę, że jest trudne. Np. może powodować jakieś niepotrzebne kłótnie.
I wydaje mi się też, że lepiej jak najszybciej działać - bo potem może to stać się niemożliwe. (Mój tata pali przeogromne ilości papierosów, tróje wszystkich dookoła i nie sposób mu przetłumaczyć, że nie powinien - bo po prostu nie chce rzucić) Moim ostatnim sukcesem jest, że nie pali w mojej obecności.
Cierpliwości i napewno wyrozumiałości Ci życzę.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
fresita
Moderator



Dołączył: 10 Cze 2006
Posty: 18953
Przeczytał: 3 tematy

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 17:35, 14 Paź 2008    Temat postu:

moj maz byl palaczem najgorszym czyli takim, ktoremu palenie smakowalo(bleee) i ktory czerpal przyjemnosc z palenia. Mowil, ze nigdy nie rzuci papierowsow mimo iz ja nigdy w zyciu nie plailam i tez tak jak ty jestem zagorzalym przeciwnikiem. Tlumaczylam, prosilam, ale zaakceptowalam jego nalog.Pomogla nam grypa jelitowa. Maz zachorowal przed naszym slubem (9 miesiecy wczesniej)przed sylwestrem i poprostu tak go wymordowalo, latal caly czas do toalety a takze wymiotowal. Jak zapalil papierosa dostawal strasznych torsji. Stwierdzil po tych kilku dniach, ze palenie jest okropne i smierdzi. Poza tym mial jeszcze jeden priorytet(po slubie chcielismy sie starac o dziecko) wiec on sobie wykoncypowal, ze warto odtruc swoj organizm. i tak nie pali juz prawie 5 lat. I oczywiscie palacych wyprasza z naszego domu, musza na dworze palic bo teraz mu strasznie smierdzi.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
vanillka
z NPR za pan brat :P



Dołączył: 28 Sie 2008
Posty: 327
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: śląskie
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 18:09, 14 Paź 2008    Temat postu:

fresita, zazdroszczę! Mój mąż też z tych co im smakuje, on pali bo lubi, zwyczajnie znajduje w tym przyjemność. Argumenty zdrowotne nie docierają, bo mówi że jak ma mieć raka to i tak go będzie miał Confused
Jak mówię o dziecku, że może warto dla jego dobra, to mówi, że na razie nie planujemy dziecka, więc nie ma problemu. Tylko, że jakoś nie spodziewam się, że jak zaczniemy planować to będzie umiał tak nagle z dnia na dzień rzucić.
Szarotko, psycholog nie wchodzi w grę, bo dla męża nie ma problemu. Ponieważ społeczne przyzwolenie na palenie papierosów jest powszechne (w przeciwieństwie do innych uzależnień) dla niego to ja jestem jakaś przewrażliwiona na tym punkcie, a obiektywnie problem nie istnieje. Sytuacja jest o tyle beznadziejna, że ma całkiem wygodne przykłady we własnej rodzinie i jest po prostu przekonany, że ja to prędzej czy później zaakceptuję, mam wrażenie, że tylko czeka kiedy odpuszczę Smutny No i pewnie odpuszczę, bo co zrobię Smutny

espree, cały czas nad sobą pracuję. Udało mi się w tym sensie, że mam dobrą wolę, próbuję go zrozumieć, nie odrzucać na wstępie z powodu zachowania, którym mnie rani, dać mu wolność i poradzić sobie z tym sama bez obciążania jego. Od długiego, długiego czasu codziennie modlę się, żeby Pan Bóg pomógł mu zerwać z nałogiem, ale ostatnio zaczynam się zastanawiać, że może skoro to nie skutkuje to coś tu jest nie tak, może powinnam zacząć się modlić o moje pogodzenie się z rzeczywistością i pokorne tego przyjęcie... Ale strasznie to trudne, niby próbuję, ale łapię się na tym, że podświadomie i tak cały czas mam w głowie zupełnie inną intencję. Poza tym czuję, że każdy jeden niewypalony przez niego papieros (bo nie pali przy mnie, bo są takie dni kiedy nie pali w ogóle) jest wart tych modlitw...
Ech, smutno mi.


Ostatnio zmieniony przez vanillka dnia Pon 20:15, 09 Lut 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Edwarda
junior admin



Dołączył: 27 Lip 2006
Posty: 12488
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 12:32, 16 Paź 2008    Temat postu:

vanillka napisał:
Argumenty zdrowotne nie docierają, bo mówi że jak ma mieć raka to i tak go będzie miał Confused


Nieprawda!
I to nie jest tylko jego sprawa, bo choroba nowotworowa to jest sprawa całej rodziny! Lęk, niepewność, strach, małe radości jak pomaga leczenie i załamanie gdy przychodzi nawrót lub pojawiają się nowe ogniska chorobowe w organizmie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
vanillka
z NPR za pan brat :P



Dołączył: 28 Sie 2008
Posty: 327
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: śląskie
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 13:27, 16 Paź 2008    Temat postu:

Dokładnie!
Tylko on chyba nie wierzy w bezpośredni związek przyczynowo-skutkowy między paleniem a chorobą (a może raczej nie chce wierzyć). Jak ja mam mu to udowodnić, przecież nie mogę zrobić nic więcej oprócz przytoczenia dziesiątek wyników badań, ale wtedy słyszę, że mama pali i żyje, że komórki też szkodzą i w jedzeniu jest dużo chemii, a w ogóle to tak mało mamy przyjemności w życiu, że czemu sobie tego odmawiać.
Mądry facet, a myślenie jakieś takie... niedojrzałe.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Natalka
posiadacz wiedzy tajemnej NPR



Dołączył: 06 Lut 2008
Posty: 937
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Nowy Sącz
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 16:21, 16 Paź 2008    Temat postu:

vanillka napisał:
Od długiego, długiego czasu codziennie modlę się, żeby Pan Bóg pomógł mu zerwać z nałogiem, ale ostatnio zaczynam się zastanawiać, że może skoro to nie skutkuje to coś tu jest nie tak, może powinnam zacząć się modlić o moje pogodzenie się z rzeczywistością i pokorne tego przyjęcie....

Vanillko, uważam, że masz absolutne prawo do modlitwy o zerwanie z nałogiem dla Twojego męża i z tego akurat powodu nie powinnaś mieć żadnych rozterek. ,,Pokorne tego przyjęcie" w przypadku, gdy palenie wpływa negatywnie na Twoje zycie, na pewno nie jest wolą Boga.
Na pewno jest Ci trudno. Znam kilka par, gdzie sytuacja jest podobna do Waszej i zawsze współczuję tym niepalącym ,,połówkom".
Co do argumentów przeciw - są wyjątkowe nieodporne na ich lekceważenie w głowie palacza. Wiem to z autopsji, poniewaz należę do osób, które papierosy w jakiś dziwny sposób pociągają...
Dopóki coś nie ,,trafi" Twojego mężczyzny, prawdopodobnie nie da się przekonać Twoim (ani niczyim) argumentom. Skoro więc ,,gadanie" nie pomaga- lepiej dac sobie z nim spokój. Chyba, że chcesz wyjśc na zrzędę .
Może kiedyś przyjdzie taki moment, że namacalnie przekona się jak wiele z piękna życia odbierają fajki...
Życzę Wam, aby to było jak najszybciej....
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kukułka
za stara na te numery



Dołączył: 19 Gru 2006
Posty: 25854
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 18:53, 16 Paź 2008    Temat postu:

zgadzam sie z natalkA
Powrót do góry
Zobacz profil autora
vanillka
z NPR za pan brat :P



Dołączył: 28 Sie 2008
Posty: 327
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: śląskie
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 9:59, 21 Paź 2008    Temat postu:

Dzięki Dziewczyny za odzew!
Walczymy dalej. Z Bożą pomocą. I z miłością.
Zobaczymy co z tego będzie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
darus
nauczyciel NPR



Dołączył: 27 Wrz 2007
Posty: 552
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: slask

PostWysłany: Wto 11:27, 21 Paź 2008    Temat postu:

teraz dopiero zajrzałam w ten wątek...
vanillko, mam za sobą doświadczenia Twojego męża - ja paliłam, a mój mąż mówił i robił wszystko tak jak Ty właśnie!!
Dziś nie pale, ale wcale nie ze względu na niego! Jego "trucie" i różne zachowania wręcz czasem powodowały, że "słabłam" i paliłam... Duuużo by pisać.
Ale ja wcale nie chciałam przestać! Mi to smakowało i totalnie nie rozumiałam, jak mój mąż chce mnie ograniczać! On również miał ochotę zerwać ze mną, bo palenie mu przeszkadzało! Efekt był taki, że ja paliłam dalej, tylko się z tym kryłam...
Moje ubrania nie cuchnęły, dbałam też przesadnie o higienę... i choć on zapewniał mnie, że zawsze wyczuje ode mnie palenie, to ja wiedziałam, ile razy nie wyczuł... Ja oczekiwałam właśnie, że on to zaakceptuje (tak jak ja akceptuję picie alkoholu, choć nie znoszę jego zapachu... )
cała ta sytuacja skończyła się pewnego dnia, gdy mi nie posmakował papieros... Odstawiłam palenie na dobre. Na razie 7 lat (a paliłam 9)... ale teraz mnie nie ciągnie.

Była jedna najgorsza rzecz, która nam się przydarzyła jakieś 5 lat temu... Byliśmy na zabawie karnawałowej i panowie wyszli na przerwę. Ja z koleżankami zeszłam też po chwili i patrzę... oczom nie wierzę... mój mąż pali papierosa!!! Byłam zdruzgotana. Nie tym, że mu papieros szkodzi, ale tym ,że gnębił (dosłownie) mnie przez 9 lat a sam sobie pobłaża i potrafi sam siebie zrozumieć Smutny
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ..................NPR - Naturalne Planowanie Rodziny................ Strona Główna -> Strefa gadania o wszystkim i niczym
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3
Strona 3 z 3

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001 - 2005 phpBB Group
Theme ACID v. 2.0.20 par HEDONISM
Regulamin