Forum ..................NPR - Naturalne Planowanie Rodziny................ Strona Główna ..................NPR - Naturalne Planowanie Rodziny................
...........czyli seks bez antykoncepcji. Pytania, wątpliwości, stosowanie..........
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Krążenie, wtrącanie się: gdzie są granice opieki?

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ..................NPR - Naturalne Planowanie Rodziny................ Strona Główna -> Rodzina=dzieci,mąż
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
koszatniczka
za stara na te numery



Dołączył: 19 Lut 2013
Posty: 6853
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 14:00, 29 Wrz 2017    Temat postu: Krążenie, wtrącanie się: gdzie są granice opieki?

Rzucam temat: gdzie są granice zaniedbywania, opieki i nadopiekuńczosci? Staram się wychowywać corę na samodzielną i rezolutną dziewczynę, spotkałam się jednak ze spostrzeżeniem (od teściowej ) że ona tak sama spędza czas bez rodziców smutno. Teściowa twierdzi że chodzila za swoimi dziećmi wszędzie i bawiła się z nimi.

Podrzucam jeszcze artykuł, chyba też w temacie
[link widoczny dla zalogowanych]

Ja nie znoszę sypania piachem i wolałabym żeby rodzice pilnowali pociech. Ale... no właśnie: kiedy się wtrącać? Czy to źle jak dwulatka sama biega po placu zabaw, lepi babki jtp?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
heidi
za stara na te numery



Dołączył: 16 Paź 2014
Posty: 1890
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 14:47, 29 Wrz 2017    Temat postu:

Ja staram się dawać dziecku (i sobie Wink ) wolność. Na placu zabaw jestem co prawda koło niego, ale mój synek kocha wspinać się na drabiny do nieba, więc wolę stać obok Wink W domu też się z nim specjalnie nie bawię, bo serio, to jest strasznie frustrujące. Od tego powinny być inne dzieci, wtedy dziecko może nauczyć się współpracy i kreatywnej zabawy z fantazją... Z rodzicami się tak człowiek nie pobawi Teściowa na nas dziwnie patrzy, bo jak to, dziecko tak biega samopas? Bo niby z dzieckiem trzeba ciągle się bawić i broń Boże pozwolić samemu chodzić po schodach...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
koszatniczka
za stara na te numery



Dołączył: 19 Lut 2013
Posty: 6853
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 16:57, 29 Wrz 2017    Temat postu:

No po schodach lepiej żeby nauczyło się chodzic, niech trenuje Mruga
Staram sie z corką bawić, ukladamy puzzle, klocki, bawimy sie misiami czy ganiamy, ale jak sama się bawi to ja na palcach chodzę żeby właśnie umiała też spędzic czas sama.

Na dworze szczególnie cenie sobie to jak młoda sie sama bawi, moge ksiązke poczytać...

Edit: już wiem! Ktos mi uswiadomił że zabawa w końcu buduje więź. I tu jest problem: kiedy ucząc samodzielności zrywamy więź? Albo czy można przedobrzyć z zabawami?


Ostatnio zmieniony przez koszatniczka dnia Pią 10:22, 29 Wrz 2017, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
bakteria
za stara na te numery



Dołączył: 13 Lis 2007
Posty: 10180
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 20:58, 29 Wrz 2017    Temat postu:

Można chyba, jak dziecko same sobą nie umie się kompletnie zająć... U nas czas przechodzenia od zabaw wyłącznie z rodzicem po "zajmij się sobą" (na jakiś czas) był burzliwy oba razy. A ja lubię klocki, tory, puzzle, książeczki, malowanie itp., ale nie cierpię zabaw typu: dom, podwieczorek, zwierzątkami itp., nudzę się jak mops jeszcze kopary z synem, jakieś autka to było jako tako, ale córkowe zabawy okropne
Już wolałam/wolę na spacer wyjść, ciasto upiec, odkurzyć razem, nawet, kurde, paznokcie pomalować Na siłę zabawa wychodziła mi sztywno.
Teraz dzieci mają kompanów w sobie, ale i z nami się bawią, choć mistrzem zabaw jest tata
Powrót do góry
Zobacz profil autora
koszatniczka
za stara na te numery



Dołączył: 19 Lut 2013
Posty: 6853
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 21:46, 29 Wrz 2017    Temat postu:

No fakt, u nas zabawa w zwierzątka trwa najkrócej ale też najbardziej zajmuje wyobraźnię małego człowieka. Więc widząc te błyszczące oczy wymyślam coś i bawimy sie w tuli tuli i kto kogo zjadł na obiadek Mruga

Zastanawiam się o co może chodzić z tym nie zostawianiem dzicka samego. To rodzic musi być ciągle obok, zawszs myślałam że to domena stęsknionych pracujących rodziców

Raz widziałam chłopca który na plaacu zabaw tylko z ojcem się bawił. Wydawałl mi się to dziwne.
Z drugien strony muszę się pilnować z używaniem telefonu.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aglaia
za stara na te numery



Dołączył: 01 Mar 2009
Posty: 1556
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 1:52, 30 Wrz 2017    Temat postu:

Ciężki temat...

Z jednej strony staram się żeby był samodzielny i bawił się sam. Z drugiej rozumiem, że jak wracam z roboty a on z przedszkola to jest stęskniony za mamą i chciałby się bawić ze mną. Nie ma biedy jeśli uda nam się znaleźć zabawę, którą autentycznie lubię (jakieś gry, puzzle, klocki, kolejka, czytanie) gorzej jak muszę bawić się w sklep albo robić wyścigi autami.

Najlepsze jest to, że jak zostaje popołudniu z tatą to zazwyczaj jest w stanie bawić się sam - z mamą prawie nie ma takiej opcji...

U nas młody sporo zostaje z dziadkami - a ci wiadomo zawsze mają czas i chęć do zabawy - potem ma podobne oczekiwania w stosunku do nas...

Na placu zabaw staram się być jak ci tatusiowi z artykułu - książka i ewentualnie dyskretne spojrzenie co kilka stron. Czasem trzeba mu pomóc wejść na jakąś konstrukcję to wtedy łaskawie się zwlekam .

Jak są inne dzieci staram się nie ingerować - nawet jak widzę, że młody czasem obrywa. Jak długo nie widzę ryzyka, że poleje się krew albo młody sam nie przyjdzie żeby mu pomóc to tylko obserwuję. Dzieci dosknale dają sobie radę bez rodziców. Nawet jeśli werbalnie nie mogą się dogadać (bo nie władają tym samym językiem) jakoś sobie radzą - jedna z moich ulubionych scen to zabaw na placu zabaw na promie z Talina do Helsinek - bawią się różne dzieci - w tym mój i jakiś Azjata - bawią się świetnie ale w pewnym momencie mój wymślił, że Azjata ma zrobić coś inaczej i zawzięcie mu to tłumaczy w naszym narzeczu - a Azjata patrzy się na niego i oczywiście nic nie kuma - młody w końcu stracił cierpliwość i drze się "Czy TY nie rozumiesz jak ja do Ciebie mówię NORMALNIE - PO POLSKU!".


Ostatnio zmieniony przez Aglaia dnia Sob 8:33, 30 Wrz 2017, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
heidi
za stara na te numery



Dołączył: 16 Paź 2014
Posty: 1890
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 8:34, 30 Wrz 2017    Temat postu:

Mój synek jest bardzo nieśmiały do dzieci, tylko z kuzynami chętnie się bawi, na placu zabaw nie chce się bawić z innymi dziećmi, więc rozumiem taką sytuację...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Miśka
za stara na te numery



Dołączył: 30 Cze 2012
Posty: 2254
Przeczytał: 16 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 18:50, 30 Wrz 2017    Temat postu:

Koszatniczko poruszyłaś temat, który aktualnie mocno siedzi mi w głowie. U nas nauka samodzielności przyszła trochę z przymusu. Młody od początku żądał bezwarunkowo obecności (choćby siedzenia obok) rodzica, czyt. mamy. Jak urodziłam młodszą, z przymusu miałam dla starszego mniej czasu. Był bunt, wciskanie się do mnie na siłę, ale jakoś z czasem i synek dorósł i zaczął więcej czasu zajmować się swoimi zabawkami sam, albo "przesiadł się" na tatę, i córa też z czasem zaczęła mniej mnie potrzebować (choć nadal zdarzają sie akcje w stylu siadanie na kolanach mamy, kiedy siedzi na nich młodsza). U nas problem jest inny, bo pomimo tego, że synek potrafi się długo sam bawić, albo wystarczy dać mu jego zabawkowe warzywa do krojenia na stolnicy i mam czas spokojnie zrobić kolację, to i tak całe dnie spędzam siedząc na podłodze z dziećmi, bo... synek raz pała do siostry nadmierną miłością, a raz nadmierną niechęcią i niestety muszę mieć ich ciągle na oku, a jak już mama siedzi, to przecież może się bawić, no nie?
Stąd ta samodzielność w zabawie jest taka, no, średnio Smutny Do tego, ja mam cały czas z tyłu głowy, że przez małą różnicę wieku między dziećmi synek jest pokrzywdzony i ciągle mam wrażenie, że wlanie ta więź nasza na tym ucierpi Smutny

Natomiast na dworze to mąż jest tym krążącym, a jak obserwującą Mruga Co ciekawe, ze mną synek jest bardziej ostrożny, spokojny, pilnuje się, chodzi za rękę itp. z mężem, który jest typem krążącym, totalnie odwrotnie. Także u nas więcej wolności skutkuje większą frajdą i samodzielnością.
Plac zabaw to u nas temat złożony, bo ja nie lubię, a młody z dziećmi bawić się nie bardzo chce. Chętnie obserwuje, aole wspólne zabawy, o nie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
inhibitor
początkujący NPR-owicz



Dołączył: 17 Gru 2011
Posty: 108
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 18:50, 03 Paź 2017    Temat postu:

Miśka z mojego doświadczenia wynika, że młody może być jeszcze trochę za mały na wspólne zabawy z innymi dziećmi (o ile suwak jest zgodny z prawdą). M. załapała dopiero ok. 2,5 roku Wesoly
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mirabelka
nauczyciel NPR



Dołączył: 13 Paź 2015
Posty: 567
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 19:02, 03 Paź 2017    Temat postu:

Dzieci co prawda nie mam, ale pracuję w przedszkolu, więc podpowiem tylko, że dzieci zaczynają się bawić w grupie często kiedy mają 2.5-3.5 roku.
Oczywiście są też takie, które zaczynają wspólne zabawy wcześniej, albo później, ale w szkole najczęściej obserwuję zmianę u trzylatków. Także nie ma powodów do obaw Wesoly
Powrót do góry
Zobacz profil autora
krówka
za stara na te numery



Dołączył: 18 Maj 2015
Posty: 5622
Przeczytał: 3 tematy

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 20:11, 03 Paź 2017    Temat postu:

Mirabelka napisał:
Dzieci co prawda nie mam, ale pracuję w przedszkolu, więc podpowiem tylko, że dzieci zaczynają się bawić w grupie często kiedy mają 2.5-3.5 roku.
Oczywiście są też takie, które zaczynają wspólne zabawy wcześniej, albo później, ale w szkole najczęściej obserwuję zmianę u trzylatków. Także nie ma powodów do obaw Wesoly


potwierdzam Mruga

za to potem dzieci chetnie (choć czesto na krótko) szukają swojego towarzystwa. Nawet "odgradzają sie" od opiekunków czymś np. namiotami, kocami byle zbudowac swoj swiat... poza widokiem dorosłych Mruga
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Busola
za stara na te numery



Dołączył: 08 Lis 2013
Posty: 4071
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Lublin
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 21:06, 03 Paź 2017    Temat postu:

U nas są różne fazy. Często było tak ze starszy nie chciał się wcale sam bawić, ale czasem się już bawi. Czasem z młodym we dwóch siedzą. Ale jak mąż wróci z pracy to podobno rzucają się obaj na niego i musi się z dwoma na raz bawić. Jak babcia jeszcze trochę zostaje to mówi że po przyjściu taty młodszy nie chce już do niej podejść. A jak ja wracam za 1,5 godziny to rzucają się ale na krótko. A na dworze już od baaardzo dawna starszy zawsze bawi się sam lub z innymi dziećmi. Ale jako 2 2,5 latek bardzo rzadko sam się bawił.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ..................NPR - Naturalne Planowanie Rodziny................ Strona Główna -> Rodzina=dzieci,mąż
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001 - 2005 phpBB Group
Theme ACID v. 2.0.20 par HEDONISM
Regulamin