Forum ..................NPR - Naturalne Planowanie Rodziny................ Strona Główna ..................NPR - Naturalne Planowanie Rodziny................
...........czyli seks bez antykoncepcji. Pytania, wątpliwości, stosowanie..........
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

prawdziwa ortodoksyjnoćś
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ..................NPR - Naturalne Planowanie Rodziny................ Strona Główna -> Inne problemy z npr
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
to ja mateola
Gość






PostWysłany: Czw 21:13, 31 Sie 2006    Temat postu:

kajanna napisał:
No to ja nie rozumiem...
Przecież napisałaś, że wtedy płodność nie jest dla was "zagrożeniem".
Jeśli nie jest, to dlaczego nie współżyjecie?
Przecież mi własnie chodziło o to, że ten fragment z Tischnera wprawdzie ma sie odnosić do sytuacji, kiedy stosujemy antyki, albo wspołżyjemy, ale czujemy wewnętrzny lęk przed poczęciem, a moim zdaniem doskonale opisuje właśnie stosunek małżonków do siebie w II fazie.
Zgodzisz się ze mną?

Sądzę jednak, ze odnosi się do antykoncepcji, choć - odwracając tok myślenia - rozumiem co masz na myśli.
Pytasz : wtedy płodność nie jest dla was "zagrożeniem".
Jeśli nie jest, to dlaczego nie współżyjecie?
Odp.: nie współżyjemy, bo nie chcemy dziecka. A płodność nie jest zagrożeniem właśnie dlatego, że nie współżyjemy - to jest umowa, której przestrzegamy. Gdybyśmy użyli w czsie płodnym gumki, płodność byłaby zagrożeniem, bo współżycie mogłoby być owocne.
Powrót do góry
kajanna
za stara na te numery



Dołączył: 22 Cze 2006
Posty: 4032
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 8:53, 01 Wrz 2006    Temat postu:

No ale z tego samego powodu nie współżyjecie w II fazie: bo współżycie mogłoby być owocne. Czyli problem ten sam, tylko rozwiązanie inne. Moim zdaniem to właśnie płodność jest kryterium, które bierzecie pod uwagę - współżyjecie, kiedy przestaje być "zagrożeniem" - czyli kiedy wchodzisz w fazę niepłodności bezwzględnej. Przecież wtedy nie zaczynacie chcieć dziecka, prawda?
To chyba jednak płodność starają się obejść/przechytrzyć npr-owicze powstrzymując się od zbliżeń w II fazie, mierząc temperaturę i ustalając, często w konsultacji z innymi, początek III fazy. Smile
Więc moim zdaniem płodność jest „zagrożeniem” w obu sytuacjach, inne są tylko metody poradzenia sobie z nią.
Tak czy siak pary starają się nie dopuścić do tego, by sperma znalazła się w pochwie, czy użyją prezerwatywy (bariera mechaniczna), czy decydują się na seks oralny, czy też właśnie w ogóle rezygnują ze zbliżeń (bariera czasowa).
Ja naprawdę nie widzę różnicy. To znaczy widzę - dwa pierwsze sposoby pozwalają na częstsze zbliżenia. A jaki kto ma do tego osobisty stosunek, to już zupełnie inna sprawa - absolutnie nie zamierzam nikogo przekonywać, że się czuje komfortowo z prezerwatywą, bo sama wolę bez. Ale wolę prezerwatywę niż trzy, czterotygodniową abstynencję.
Osobiście swoją płodność postrzegam może nie tyle jako zagrożenie, ale raczej swego rodzaju zawalidrogę, który rzuca mi kłody pod nogi (organizm szykuje się do owulacji, temperatura skacze... nie, znowu zmyłka, to jednak jeszcze nie teraz Twisted Evil) Smile
Powrót do góry
Zobacz profil autora
to ja mateola
Gość






PostWysłany: Pią 15:24, 01 Wrz 2006    Temat postu:

kajanna napisał:
No ale z tego samego powodu nie współżyjecie w II fazie: bo współżycie mogłoby być owocne. Czyli problem ten sam, tylko rozwiązanie inne.


Ale skoro nie współżyjemy, to "zagrożenia" nie ma... i nie ma seksu. Płodność jest, ale nieuruchomiona jest "niegroźna", nie ma zatem tego "przyciągania-odpychania", które tak mi kiedyś przeszkadzało.
Bo np. z gumką w f. II jest i seks, i płodnośc, i zagrożenie.
Powrót do góry
kajanna
za stara na te numery



Dołączył: 22 Cze 2006
Posty: 4032
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 16:03, 01 Wrz 2006    Temat postu:

Ja mam wrażenie, że się jednak rozumiemy, tylko porozumieć nie możemy. Smile
Nadal uważam, że to jednak płodność jest zagrożeniem, ale już chyba łapię, o co chodzi. Ty uważasz, że płodność przestaje być zagrożeniem, jeśli nie ma seksu (nie ma współżycia, nie ma zagrożenia, nie ma napięcia, nie trzeba się bać, czy będzie ciąża, czy nie).
Ja uważam, że to napięcie jednak jest, tylko jakby w innym miejscu, przesunięte – nie ma współżycia, stąd niezaspokojona potrzeba bliskości i przyciąganie-odpychanie (ja to tak odczuwam).
Ale na temat osobistych wyborów innych osób i ich odczuć ja się absolutnie nie śmiem wypowiadać – mam nadzieję, że mnie w ten sposób nie odebrałaś.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
tato
mistrz NPR-u



Dołączył: 11 Cze 2006
Posty: 733
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 16:50, 01 Wrz 2006    Temat postu:

to ja mateola napisał:

Pytasz : wtedy płodność nie jest dla was "zagrożeniem".
Jeśli nie jest, to dlaczego nie współżyjecie?
Odp.: nie współżyjemy, bo nie chcemy dziecka.


Metaola a czy nie jest tak ze dziecka to ogolnie nie chcecie miec a
to wlasnie plodnosc decyduje o tym czy wspolzyjecie czy nie !

Dlatego wydaje mi sie ze w twoim wypadku lepsze byloby powiedziec -
"nie współżyjemy, bo jestem płodna i nie chcemy dziecka"
to jest chyba tak na prawde prawdziwy powód.

To czy jestes płodna czy nie w bardzo istotny sposob wyplywa na twoje zachowanie wiec nie rozumiem jak mozesz twierdzic ze plodnosc jest niegrozna. Przeciez to wlasnie z powodu plodnosci rezygnujesz ze wspolzycia. Jak plodnosci nie ma to wspolzyjesz.
Twoja subiektywna decyzja o tym ze nie chcesz miec dziecka nie zalezy od fazy ! Dotyczy kazdej fazy jednakowo. Nie chcesz miec dziecka i w I i w II i w III fazie. Dlatego czynnikiem dycyujacym o twoim wspolzyciu jest plodnosc i to ona roznicuje twoje zachowanie w kolejnych fazach. I to plodnosc powoduje iz mimo tego ze chcecie wspolzyc to jednak tego nie robicie w danej fazie.

Tak mi przychodzi do głowy porównanie że jest istotna różnica pomiedzy tym że
Nie chcę kogos odwiedzic bo nie mam ochoty tej osoby widziec
a pomiedzy tym ze nie chce kogos odwiedzic bo ta osoba jest chora i moge sie zarazić !

Stwierdzenie w drugim przypadku że wcale nie uważam choroby tej osoby za zagrozenie jest cokolwiek dziwne prawda ?
Kotos moze powiedziec ze unika spotkania bo chce byc zdrowy a nie dlatego ze ta osoba jest chora ale raczej ciezko zrozumiec takie podejscie.
Dlatego prawdpodobnie ciezko kajannie zrozumiec stwierdzenie ze ktos Unika wspolzycia dlatego ze nie chce dziecka ale nie dlatego ze jest płodny.
to ja mateola napisał:

Gdybyśmy użyli w czsie płodnym gumki, płodność byłaby zagrożeniem, bo współżycie mogłoby być owocne.


Mateola czy uwazach ze choroba jest zagrozeniem tylko wtedy gdy wchodzisz do pokoju chorego w stroju ochronnym ? Mysle ze jednak w sytuacji gdy stoisz pod drzwiami pokoju i nie wchodzisz bo boisz sie zarazic to tez uwazasz chorobe za zagrozenie. Nie jest ci ona obojętna.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mateola
z NPR za pan brat :P



Dołączył: 16 Cze 2006
Posty: 160
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 12:39, 02 Wrz 2006    Temat postu:

kajanna napisał:
Ja mam wrażenie, że się jednak rozumiemy, tylko porozumieć nie możemy. Smile

Jest dokładnie tak, jak mówisz
Ja rozumiem Twój tok myślenia, Ty rozumiesz mój, ale one się nie pokrywają. Dla mnie "przyciąganie-odpychanie" odnosi się poszczególnych aktów i dotyczy tych, w których od antykoncepcji spodziewamy się, że mimo współżycia dziecka nie będzie. W takiej sytuacji daję i biorę, ale nie do końca.
Jeśli spodziewam się nie mieć dziecka w sytuacji npr (faza III), to tego konfliktu nie ma. Bardzo to sobie cenię.
kajanna napisał:
Ale na temat osobistych wyborów innych osób i ich odczuć ja się absolutnie nie śmiem wypowiadać – mam nadzieję, że mnie w ten sposób nie odebrałaś.

Nie, no co Ty


Ostatnio zmieniony przez mateola dnia Sob 13:04, 02 Wrz 2006, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mateola
z NPR za pan brat :P



Dołączył: 16 Cze 2006
Posty: 160
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 12:55, 02 Wrz 2006    Temat postu:

tato napisał:
to ja mateola napisał:

Pytasz : wtedy płodność nie jest dla was "zagrożeniem".
Jeśli nie jest, to dlaczego nie współżyjecie?
Odp.: nie współżyjemy, bo nie chcemy dziecka.


Metaola a czy nie jest tak ze dziecka to ogolnie nie chcecie miec a
to wlasnie plodnosc decyduje o tym czy wspolzyjecie czy nie !

Dlatego wydaje mi sie ze w twoim wypadku lepsze byloby powiedziec -
"nie współżyjemy, bo jestem płodna i nie chcemy dziecka"
to jest chyba tak na prawde prawdziwy powód.

To czy jestes płodna czy nie w bardzo istotny sposob wyplywa na twoje zachowanie wiec nie rozumiem jak mozesz twierdzic ze plodnosc jest niegrozna.

Jeśli decydujemy się nie współżyć w fazie płodnej, płodność moja, czy mojego męża zagraża mi w takim samym stopniu, co Twoja.
Skoro nie podejmujemy żadnej akcji, to czego mam sie obawiać?
Inaczej rzecz się ma, gdy w fazie płodnej siegamy po gumkę - zawsze pozostaje obawa, czy wszystko jest w porządku. Wtedy odbieramy swoją płodność jako "zagrożenie": przyciągamy i odpychamy jednocześnie.
Rozumiesz teraz, co mam na myśli?

tato napisał:
to ja mateola napisał:

Gdybyśmy użyli w czsie płodnym gumki, płodność byłaby zagrożeniem, bo współżycie mogłoby być owocne.


Mateola czy uwazach ze choroba jest zagrozeniem tylko wtedy gdy wchodzisz do pokoju chorego w stroju ochronnym ? Mysle ze jednak w sytuacji gdy stoisz pod drzwiami pokoju i nie wchodzisz bo boisz sie zarazic to tez uwazasz chorobe za zagrozenie. Nie jest ci ona obojętna.

Nie piszę o chorobie, tylko o współżyciu. Nie podejmuję tej analogii, bo jej nie widzę.
Moje stanowisko jest wynikiem mojego doświadczenia: z nprem i z gumkami. Jest też jednym z powodów, dla którego stosuję npr i nie stosuję gumek.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
tato
mistrz NPR-u



Dołączył: 11 Cze 2006
Posty: 733
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 8:31, 03 Wrz 2006    Temat postu:

mateola napisał:

Jeśli decydujemy się nie współżyć w fazie płodnej, płodność moja, czy mojego męża zagraża mi w takim samym stopniu, co Twoja.
Skoro nie podejmujemy żadnej akcji, to czego mam sie obawiać?


ale pytanie brzmi dlaczego odkładacie wspolzycie w danym momencie
to ze nie chcecie dziecka nie jest jedynym powodem
bo w III fazie wspolzyjecie mimo tego ze nie chcecie dziecka

tutaj odpowiedzią jest: "płodność"
gdyby w II fazie nie było płodnosci (np. brak plodnosci u męża)to tez bysice wspolzyli, prawda ?

z decyzją o tym czy chcesz dziecko czy nie to nie jest tak ze zmieniasz zdanie z jednej fazy na drugą, czyli z w II fazie nie chcesz miec dziecka i powstrzymujesz sie od wspolzycia
a w III fazie nagle chcesz mniec dziecko i zaczynasz wspolzyc.
Decyzja o tym czy chcesz dziecko czy nie rozciaga sie na caly cykl tak samo ale to plodnosc powoduje ze ze w jednej fazie wspolzyjesz a w innej nie

W efekcie to płodnosc powoduje, przy twoim zalozeniu ze nie chcesz miec dziecka, ze odkladasz wspolzycie. Jeżeli z powodu takiego ze jestes plodna unikasz wspolzycia na ktore masz ochotę (!) to czyż nie traktujesz swojej plodnosci jako cos złego, nieporządanego, cos co ci przeszkadza.
Przeciez pozniej czekasz aż ta "przeszkoda" w postaci plodnosci minie i bedziesz mogla wspolzyc. To plodnosc znika z cyklu i dlatego podejmujesz wspolzycie. W efekcie mozna powiedziec ze unikasz swojej płodności.
A jeżeli czegoś unikasz to czy można powiedziec ze nei trkatujesz tego jako zagrozenie ?
Jakich rzeczy unikasz w zyciu złych czy dobrych ?

mateola napisał:

Inaczej rzecz się ma, gdy w fazie płodnej siegamy po gumkę - zawsze pozostaje obawa, czy wszystko jest w porządku. Wtedy odbieramy swoją płodność jako "zagrożenie": przyciągamy i odpychamy jednocześnie.
Rozumiesz teraz, co mam na myśli?

masz jak najbardziej rację



mateola napisał:

Nie piszę o chorobie, tylko o współżyciu. Nie podejmuję tej analogii, bo jej nie widzę.

A szkoda bo analogia jest bardzo trafna ! I wprost pokazuje dlaczego to co piszesz spójne jednak nie jest.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mateola
z NPR za pan brat :P



Dołączył: 16 Cze 2006
Posty: 160
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 9:16, 03 Wrz 2006    Temat postu:

tato napisał:
ale pytanie brzmi dlaczego odkładacie wspolzycie w danym momencie

Ja odnosze sie cały czas do fragmentu Tischnera

Cytat:
Wina bierze się stąd, że człowiek budzi w drugim, a także w sobie (często mimo woli) nadzieję uczestnictwa w przekazie życia, ale zarazem postępuje wbrew tej nadziei, podcina ją, gdy tylko ta da znać o sobie. Drugi człowiek jest w takich sytuacjach doświadczony "ambiwalentnie": jest potrzebny, niezbędny, jest ratunkiem i ostoją, zarazem jest kimś, kto jest "niebezpieczny", kto grozi wciągnięciem w niechcianą ofiarę i kto ewentulanie sam broni się przed wciągnięciem go w tę ofiarę. Człowieka takiego nie można konsekwentnie "mieć" i nie można być przez niego konsekwentenie "posiadanym". Nie można również sprawić, by stał się kimś obojętnym. Trzeba go trzymać zarazem blisko i daleko, przyciągać go i odpychać. Wszystko jest w nim wartością "podwójną", jest tym, co zarazem korzystne i niekorzystne, pełne i niepełne.


... i wyjaśniam, jak to rozumiem, powołując sie na swoje doświadczenia.

Sugerujesz, że płodność jest czymś, co mi przeszkadza..., że jest dla mnie zagrożeniem...
A była... Była, kiedy nie stosowaliśmy npr. Stosowaliśmy gumki, czasem trochę pomierzyłam temp... bałam sie ciąży prawie cały czas. Zazdrościłam kuzynce, która musiała sie poddać radykalnej operacji ginekologicznej... miała spokój... Odbierałam wtedy swoją płodność jako przykrą komplikację życiową... podobnie płodność mojego męża - unikałam jej jak mogłam, była czymś złym, a w każdym razie niepotrzebnym.

Kiedy zaczęliśmy przygodę z npr to wszystko powoli się zmieniało. Przez kilka cykli najzwyczajniej sie bałam (i to mocno), ale po jakimś czasie odkryłam (ze zdumieniem), że moja płodność nie jest już moim wrogiem, lecz jest integralną częścią mojej osoby, że jest wartością. W miejsce strachu pojawił się spokój a nawet wdzięczność za ten dar (tak!). Podobnie płodność mojego męża - nie odbieram jej jako zagrożenia, lecz cieszę się, że jest... mimo, że plany reprodukcyjne mamy już dawno zamknięte...

Nie muszę chyba dodawać, że ta zmiana była dla mnie zaskoczeniem - i traktuję to jako swoisty bonus

I naprawdę, tato, nie bardzo mnie obchodzi, na ile moje stanowisko jest dla Ciebie logiczne
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Niania
Site Admin



Dołączył: 10 Cze 2006
Posty: 7927
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 10:32, 03 Wrz 2006    Temat postu:

tato i szanowne panie Very Happy
mi się wydaje że wszystko zalezy od podejścia - jeśli się boimy ciązy na tyle że jest to kategoria zycia i smierci - to cokolwiek będziemy stosowac - antykoncepcję hormonalną czy NPR - to i tak będziemy się wiecznie bać i wiecznie czuć te rozdwojenie o którym pisze Tischner.
Natomiast jesli odkładamy poczęcie, ale gdyby się wpadło to by się nie utopiło w stawie, jesli w czasie aktu mamy świadomość - współzyję w III fazie, jestem bezpieczna, ale dziecko gdyby sie poczeło (choć wiem że tak nie będezie) bym kochał/ła to jest to poczucie psychicznej jedności z samym sobą.
Przypuszczam tato, że nie wiesz o czym piszemy - bo wybacz - to nie ma w zamierze Cię umniejszać - ale jesteś męzczyzną i nie od dziś wiadomo że kobieta i meżczyzna mają inne psychiki co widać także podczas seksu od takich dużych rzeczy że np. zdrada na wieczorze kawalerskim dla faceta to nie zdrada ale wyszalenie się (właśnie wczoraj z kolega o tym rozmawiałam i on za chiny nie widział w tym zła jeśli obydwoje przed ślubem zdradzą się ten jeden raz) a dla kobiety - jest to coś odpychającego => oczywiście mówię statystycznie bo w danym przypadku np tego tematu wieczoru kawalerskiego rózni mężczyźni będą myśleć inaczej, ale podaje ogólną zasadę, nie sprowadzam wszystkich do wieczoru kawalerskiego z inną. Wracając do tematu - więc skoro na takich dużych rzeczach już się różnimy to co dopiero na niuansach! na przezywaniu sexu! Sory, ale kobieta przeżywa go jako "ktoś wchodzi we mnie" "jest we mnie" a męzczynza "wchodze w nią" jestem w niej" - choć niby podobnie brzmi sa to inne odczucia inne pragnienia....
do czego zmierzam - ano ż enie znasz akurat tego specyficznego doświadczenia kobiet rozdwojenia o jakim piszemy.

tom się napisała Wesoly
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kajanna
za stara na te numery



Dołączył: 22 Cze 2006
Posty: 4032
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 12:30, 03 Wrz 2006    Temat postu:

Niania napisał:

mi się wydaje że wszystko zalezy od podejścia - jeśli się boimy ciązy na tyle że jest to kategoria zycia i smierci - to cokolwiek będziemy stosowac - antykoncepcję hormonalną czy NPR - to i tak będziemy się wiecznie bać i wiecznie czuć te rozdwojenie o którym pisze Tischner.


Pod tym się mogę jak najbardziej podpisać, właśnie o to mi cały czas chodziło. Smile
Ale ten przykład z wieczorem kawalerskim, brr.
To, co opisałaś, to jest zwykłe skurwysyństwo (nie przepraszam kolegi) i chyba kompletny brak jakichkolwiek uczuć wyższych.
I absolutnie nie rozciągałabym tego typu porównań na ogół męskiej populacji, bo dojdziemy do takich absurdów jak to, że wszyscy faceci myślą fiutem, a wszystkie kobiety to dziwki.
Piszemy o kochających się związkach, nie o niedojrzałych emocjonalnie chłopaczkach.
Uch, zeźliłam się.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mateola
z NPR za pan brat :P



Dołączył: 16 Cze 2006
Posty: 160
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 12:49, 03 Wrz 2006    Temat postu:

kajanna napisał:
Niania napisał:

mi się wydaje że wszystko zalezy od podejścia - jeśli się boimy ciązy na tyle że jest to kategoria zycia i smierci - to cokolwiek będziemy stosowac - antykoncepcję hormonalną czy NPR - to i tak będziemy się wiecznie bać i wiecznie czuć te rozdwojenie o którym pisze Tischner.


Pod tym się mogę jak najbardziej podpisać, właśnie o to mi cały czas chodziło. Smile

A ja sie z tym nie mogę zgodzić, bo moje stanowisko zmieniło się wraz ze zmianą metody - z antyk. czułam owo rozdwojenie (i to boleśnie), z nprem nie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Niania
Site Admin



Dołączył: 10 Cze 2006
Posty: 7927
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 14:32, 03 Wrz 2006    Temat postu:

mateola napisał:
kajanna napisał:
Niania napisał:

mi się wydaje że wszystko zalezy od podejścia - jeśli się boimy ciązy na tyle że jest to kategoria zycia i smierci - to cokolwiek będziemy stosowac - antykoncepcję hormonalną czy NPR - to i tak będziemy się wiecznie bać i wiecznie czuć te rozdwojenie o którym pisze Tischner.


Pod tym się mogę jak najbardziej podpisać, właśnie o to mi cały czas chodziło. Smile

A ja sie z tym nie mogę zgodzić, bo moje stanowisko zmieniło się wraz ze zmianą metody - z antyk. czułam owo rozdwojenie (i to boleśnie), z nprem nie.


bo nie stosujesz NPR jako antykoncepcji bez hormonów... ale wg KK Yellow_Light_Colorz_PDT_03
Powrót do góry
Zobacz profil autora
tato
mistrz NPR-u



Dołączył: 11 Cze 2006
Posty: 733
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 15:00, 03 Wrz 2006    Temat postu:

Niania napisał:

np. zdrada na wieczorze kawalerskim dla faceta to nie zdrada ale wyszalenie się (właśnie wczoraj z kolega o tym rozmawiałam i on za chiny nie widział w tym zła jeśli obydwoje przed ślubem zdradzą się ten jeden raz) a dla kobiety - jest to coś odpychającego =>

zawsze bylem przekonany ze to kobieta prędzej wybaczy zdradę mężowi niż mąż żonie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
tato
mistrz NPR-u



Dołączył: 11 Cze 2006
Posty: 733
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 15:16, 03 Wrz 2006    Temat postu:

mateola napisał:
Przez kilka cykli najzwyczajniej sie bałam (i to mocno), ale po jakimś czasie odkryłam (ze zdumieniem), że moja płodność nie jest już moim wrogiem, lecz jest integralną częścią mojej osoby, że jest wartością. W miejsce strachu pojawił się spokój a nawet wdzięczność za ten dar (tak!). Podobnie płodność mojego męża - nie odbieram jej jako zagrożenia, lecz cieszę się, że jest... mimo, że plany reprodukcyjne mamy już dawno zamknięte...


w tym co piszesz zupelnie pomijasz kwestię chęci na wspolzycie i że plodnosc staje w opozycji do ochoty na seks

gdyby tak bylo ze dla pary jest zupelnie obojętne kiedy wspolzyją (I, II czy III faza) i że kilkunastodniowa abstynencja nie stanowi absolutnie żadnego problemu to wtedy pod takim warunkiem zgodziłbym się z Tobą

ale rzeczywistosc jest inna i organizm ludzki zostal stworzony tak ze jest najlepiej przystosowany do wspolzycia w II fazie i z reguły wtedy kobiety mają najwiekszą ochote na wspolzycie oraz ich doznania sa duzo wieksze

(tak an marginesie mozna stwierdzić że w efekcie kobiety stosujac Natrualne Metody wspolzyja odwrotnie niz to przewidziala natura )

problemy z wstrzemiezliwoscią w II fazie sa powszechnie znane z liczynych wypowiedzi forumowiczow
tak wiec normalnie rzecz biorąc przecietna para ma dużą ochotę na wspolzycie w II fazie (chocby z przyczyn czysto biologicznych) ale nie moga wspolzyc stosujac NPR w celu odlozenia poczecia.
Jakby na to niepatrzec to jednak płodnosć jest tutaj przeszkodą.

Dlatego mam pytanie czy dla ciebie jest zupelnie obojętne w ktorej fazie wspolzyjesz i jak dlugi jest okres abstynencji ?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ..................NPR - Naturalne Planowanie Rodziny................ Strona Główna -> Inne problemy z npr
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6  Następny
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6  Następny
Strona 5 z 6

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001 - 2005 phpBB Group
Theme ACID v. 2.0.20 par HEDONISM
Regulamin